Oddział poruszał się dosyć ostrożnie, ponieważ było sporo przeszkód do pokonania. Już na samym początku spotkali grupę niemieckich żołnierzy, którzy mieli przy sobie sporo broni. Okazało się, że to dezerterzy. Niemcy na widok amerykanów bez kłopotu poddali się, gdzie następnie zostali odprowadzeni do pobliskiego obozu jenieckiego. Dowództwo na bieżąco było informowane o postępach 41. Batalionu. W razie kłopotów amerykanie mieli wsparcie artylerii, która stacjonował niedaleko Katsdorf. Dane wywiadu wojskowego wskazywały, że może to być teren trudny do opanowania.
Pluton sierżanta Kosieka został zatrzymany przez kolejną przeszkodę, były to powalone drzewa na drodze. Żołnierze zabezpieczyli teren, następnie usunęli przeszkodę. Kiedy byli gotowi do dalszej drogi, zbliżył się do nich niewielki biały samochód, z wywieszoną biała flagą na znak poddania się. W samochodzie był Austriak Louis Häfliger, który przedstawił się jako delegat szwajcarskiego Czerwonego Krzyża oraz kilka innych osób.
***
Kilka dni wstecz, tj. 28 kwietnia 1945 roku, Häfliger zorganizował transport żywności dla więźniów pobliskich obozów koncentracyjnych Mauthausen i Gusen. Komendant SS Standartenführer Franz Xaver Ziereis nie pozwolił na przekroczenie bram obozów.
Louis Häfliger był dosyć uparty, pomimo przeciwności losu dążył do tego, żeby dostarczyć żywność do miejsca przeznaczenia. Szukał on kontaktu z wysoko postawionymi oficerami SS, między innymi z SS-Obergruppenführerem Ernstem Kaltenbrunnerem szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA).
30 kwietnia udało się jemu powrócić do głównego obozu w Mauthausen, Ziereis skontaktował go z Kaltenbrunnerem. Häfligerowi zaoferowano zakwaterowanie razem z Guido Reimerem oficerem SS pełniącym służbę w Mauthausen, który zajmował się walką z więźniarskim ruchem oporu (Spionage- und Sabotage-Abwehr). Co ciekawe oboje byli urzędnikami bankowymi, to też pomogło Häfligerowi zdobyć dobre relacje z Reimerem. 2 maja Reimer zdradził Häfligerowi plan eksterminacji więźniów oraz mieszkańców okolicznych miejscowości w podziemnych instalacjach niedaleko Gusen. Ładunki wybuchowe były już gotowe. Jak wynikało z relacji Reimera plan likwidacji świadków został stworzony przez Heinricha Himmlera i Oswalda Pohla.
Häfliger zdecydował, że trzeba podjąć kroki w celu zapobieżenia potwornej tragedii. Doszedł do wniosku, że trzeba w jakiś sposób skontaktować się ze zbliżającą się od północy kraju armią amerykańską. Stwierdził, że przedstawi się jako delegat Czerwonego Krzyża ponieważ to pomoże w jakiś sposób uwiarygodnić jego osobę.
4 maja dzięki pomocy Reimera, pomalował na biały kolor samochód należący do SS, tak żeby wyglądał jak samochód Czerwonego Krzyża. Udało się jemu również zdobyć flagę Czerwonego Krzyża.
Wczesnym rankiem 5 maja 1945 roku Häfliger, Reimer oraz zastępca burmistrza St.Georgen Aschenbrenner napotkali oddział sierżanta Kosieka, który torował sobie drogę wśród powalonych drzew.
***
Początkowo amerykanie myśleli, że to jakaś pułapka ponieważ jeden z pasażerów zatrzymanego samochodu miał mundur SS. Wśród ludzi Kosieka był żołnierz – Rosenthal z Chicago, który znał i rozumiał niemiecki, co pomogło uniknąć ewentualnego nieporozumienia. Häfligerowi udało się przekonać Kosieka, że jest on przedstawicielem Czerwonego Krzyża. Powiedział sierżantowi, że za mostem jest olbrzymi obóz koncentracyjny i trzeba uwolnić więźniów. Häfliger prosił sierżanta Kosieka i jego ludzi o powstrzymanie esesmanów od zamordowania więźniów pobliskiego obozu koncentracyjnego. Naziści planowali pozbyć się więźniów. Mieli zamiar wpędzić ich do wydrążonych tuneli, by następnie wysadzić je w powietrze.
Kosiek poinformował dowództwo o obozie i rzekomej liczbie 1600 więźniów oraz 400 strażnikach SS, którzy mieli się poddać bez walki. Następnie uzyskał od swoich zwierzchników zgodę, żeby wyruszyć w kierunku obozu.
Sierżant Kosiek kazał Rosenthalowi przetłumaczyć następujące słowa: „Reprezentuję Generała Pattona, nasz oddział przejmie kontrolę nad obozem.”
Później okazało się, że jest ich kilka – Gusen I, Gusen II oraz Mauthausen. Faktycznie w tych obozach było około 40.000 więźniów. Niewielka grupa żołnierzy dokonała czegoś wręcz niemożliwego, bez angażowania w walkę i użycia broni wyzwoliła obozy z tysiącami więźniów.
Widok na Gusen po wyzwoleniu (źródło: http://holocaustmusic.ort.org/places/camps/central-europe/gusen/)
***
Podczas wyzwalania jednego z obozów sierżant Kosiek przemawiał do wyzwolonych więźniów w języku polskim. To pozwoliło ich uspokoić i dać nadzieję, że to już koniec bolesnych cierpień. Kiedy zebrany tłum usłyszał osobę mówiącą po polsku, to po każdym wypowiedzianym zdaniu Kosiek otrzymał brawa i słychać było radosne okrzyki. Dla wielu więźniów pochodzących z Polski było to pewnie niesamowite wydarzenie. Rosenthal, który był Żydem, podobnie jak sierżant Kosiek starał się zapanować nad tłumem, mówiąc do zebranych w języku hebrajskim oraz niemieckim. Jeszcze inny żołnierz mówił po hiszpańsku, żeby przekazać jak największej liczbie więźniów informacje o oswobodzeniu ich przez wojska alianckie. W jednym z obozów, dokładnie w Gusen, doszło niestety do samosądów w wyniku których zginęło około 500 osób, wśród ofiar byli współwięźniowie, strażnicy oraz obozowi kapo...
Poniżej link do strony ze zdjęciami z wyzwolonych obozów w Gusen oraz Mauthausen:
http://furtherglory.wordpress.com/2010/05/07/the-liberation-of-mauthausen-may-5-1945/#more-3173
***
Ciąg dalszy w niedalekiej przyszłości nastąpi, chcę rozwinąć zarówno wątki na swój sposób tragiczne, ale będą też historie szpiegowskie oraz postaram się przedstawić kilka ciekawych postaci.
Wcześniej opisałem projekt BERGKRISTALL-ESCHE (ściśle związany z obozami w Gusen i Mauthausen) określony był przez nazistowskie władze jako ściśle tajny. Cywile niemieccy zatrudnieni w BERGKRISTALL nie mieli prawa mówić komukolwiek w jakim miejscu pracują.
Z końcem wojny naziści zaplanowali i przygotowali wysadzenie w powietrze całej instalacji wraz z więźniami obozów koncentracyjnych, społecznością lokalną i innymi naocznymi świadkami wydarzeń, które odbywały się w tym miejscu, celem zapobiegnięcia zdobycia przez aliantów informacji technicznych oraz zabicie potencjalnych oskarżycieli w procesach przeciwko nazistom.
Na szczęście plany nazistów nie doszły do skutku i uratowano w ten sposób także strategiczne instalacje, które zostały zbadane i częściowo rozbrojone przez amerykańską armię.
W sierpniu 1945 roku BERGKRISTALL przekazano Sowietom, którzy rozbroili całość i w końcu w listopadzie 1947 roku wysadzili w powietrze część podziemnego systemu tuneli.
Po tych wydarzeniach BERGKRISTALL i cały kompleks obozowy w Gusen został całkowicie zapomniany i nigdy nie pojawił się w badaniach i rozprawach naukowych.
Na zakończenie nieco refleksyjnie Klaus Schulze oraz Lisa Gerrard z albumu Dziękuję Bardzo.
z tego co sie orientuje wiezniowie wraz z amerykanami roztrzelali cala zologe ss a nastepnie spalili zwloki w dole
OdpowiedzUsuńDosyć śmiała teza, jednak z tego co przeczytałem w raportach amerykańskiej armii dotyczących wyzwolenia tych obozów oraz z zeznań świadków - byłych więźniów, to wynika, że nie doszło do takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńwielu bandytów tj ss i kapów uciekło z obozu. kto opatrznie został a miał krew na rekach to został stracony lecz bylo ich niestety niewielu
OdpowiedzUsuńInformacja o tym jest w podanym linku do strony z zdjęciami.
OdpowiedzUsuńA dokładnie są to dwa akapity nad czwartym od góry zdjęciem.
Czy Mauthausen i pozostałe podobozy Gusen 1,2,3 zostały wyzwolone jednego dnia 5.maja
OdpowiedzUsuń1945r.Mam informację od więźnia nr.31.798,że jeden z podobozów Gusen został wyzwolony
o wiele później.
6 maja 1945 roku wyzwolono prawdopodobnie podobóz nr 3 w Gusen. Muszę wrócić do źródeł, oczywiście te kwestie poruszę w kolejnym wpisie na temat wyzwolenia tych obozów. Istotne jest to, iż po wyzwoleniu w dotychczasowych obozach pozostała większość byłych więźniów, którzy następnie składali zeznania w sprawie zbrodni popełnionych przez władze obozu. Trwać to mogło kilka miesięcy ze względu na dochodzenie prowadzone przez trybunał wojskowy w Mauthausen oraz Gusen.
OdpowiedzUsuńnaprawdę nie mogę zrozumieć jak można uważać że samosąd odbył się "niestety"...
OdpowiedzUsuńZ tego co śp. wujek mówił to wjechał 1 amerykański czołg. Do tego w Gusen od tygodnia nie było SS bo zwiali do Berlina byli tylko "dziadki z Wehrmachtu, którzy sami słuchali kiedy front przyjdzie i bali się, że Rus ich zabije, więc liczyli na USA.
OdpowiedzUsuńCo do zgonu po wyswobodzeniu z tego co wujek mówił wielu zabiło łakomstwo np jakaś pani częstowała ich ciepłymi bułeczkami w efekcie wielu z nich popękały brzuchy i zmarli. Też coś mówił o jakiś dzi.kach, że też kontakty z nimi też doprowadzały do śmierci ale nie pamiętam o co mu łaziło. I mówił, że Amerykanie wołali ich do USA Australii i Kanady a Rus na ziemie odzyskane. Czy ktoś wie który Gusen to był?
Posiadam dużo pamiątek ojca z obozu w Mathausen
OdpowiedzUsuńPosiadam dużo pamiątek ojca z obozu w Mathausen
OdpowiedzUsuńNie można dać zapomnieć o tych ofiarach, o 60 tysiącach Polaków tam zamordowanych, wśród nich był mój dziadek .
OdpowiedzUsuńStanisław Grzesiuk "Pięć lat kacetu"
OdpowiedzUsuńMój dziadek przeżył ten obóz . Mam dokumenty z Czerwonego Krzyża . Szkoda, że nie mogłem z nim porozmawiać. Zmarł przed moimi narodzinami.
OdpowiedzUsuńSierżant sztabowy Albert Kosiek urodził się w Chicago, w rodzinie polskich emigrantów. Nazwisko to w Polsce występuje na Podkarpaciu. Stąd łatwo mu mu było porozumieć się z więźniami Polakami, a zwłaszcza zaprowadzić porządek. Były włamania do magazynów żywności. Pewien więzień Polak skomponował pieśń śpiewaną przez tysiące więźniów. Po wojnie Albert J. Kosiek został odznaczony i otrzymał propozycję pozostania w wojsku. Zrezygnował i otwarł gabinety fryzjerskie w rodzinnym Chicago. Mój wujek Karol Kopeć z Ligoty (Bielsko-B.) siedział w KL Gusen od 1941 do 1945 r. Wrócił idąc do domu na kolanach z małej stacyjki Czarnolesie. Przetrwał, po po rocznej pracy w kamieniołomie przeniesiono ich do firmy produkującej karabiny z gwintowanymi lufami (firma Steyer), wcześniej 1 rok siedział w Auschwitz. Blik XVII. em.prof. Franciszek Brzóska, Kraków.
OdpowiedzUsuńMoment wyzwolenia Gusen I i późniejszych wydarzeń (samosądy) opisał Stanisław Grzesiuk, w autobiografii "Pięć lat kacetu" i tyle w temacie... Oczywiście, że samosądy były na obozowych bandytach i nic w tym dziwnego. Faktem jest, i o tym też wspomina Grzesiuk, Amerykanie niby starali się temu przeciwdziałać, ale często w odpowiednim momencie odwracali się. A poza tym samosądy nie były dokonywane jawn ie publicznie...
OdpowiedzUsuń