Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jarosław Kaczyński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jarosław Kaczyński. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 lutego 2013

Bezwzględny Jarosław

Jarosław Kaczyński układa wszystkie wydarzenia w jedną całość i widzi, że katastrofa smoleńska i wydarzenia w po niej w kraju wpłynęły na śmierć jego matki... Jednym słowem brak szanunku do zmarłej matki, rodziny, społeczeńtwa i do siebie. Śmierć osoby bliskiej jest przecież dobrym pretekstem do wzmocnienia się na scenie politycznej.

Ten związek był bezpośredni. Wylew, jakiego doznała, był skutkiem tego, co się działo przed pierwszą rocznicą tragedii. Widziała (...) tę uruchomioną wtedy potworną kampanię nienawiści. (...) Tak, gdyby nie było Smoleńska, mama nie doznałaby wylewu i na pewno by żyła.
W mojej ocenie te zdania potwierdzają jedynie pogarszający się stan psychiczny Prezesa. Stadium psychozy osiągnęło najwyższy z możliwych stanów, jaki można sobie wyobrazić. Nurtuje mnie jedno pytanie. Dlaczego, w przypadku Jarosława Kaczyńskiego – uważającego się za poturbowanego przez bezwzględną politykę – nie można mówić o odpowiedzialności prawnej za jego czyny? No tak ma przecież immunitet i setki tysięcy podobnie schorowanych jak on sam wyborców. Z tego wychodzi, że osoba z chorobą psychiczną i polityk niewiele od siebie się różnią. No tak poza jedną różnicą – choremu można podać lekarstwo… a ten poczuje się lepiej. Politykowi megalomanowi nie można pomóc w żaden sposób.

Kiedy widzę Jarosława w telewizji to przychodzą mi na myśl słowa Charlesa Whitmana…

Ostatnio zupełnie siebie nie rozumiem. Powinienem być przeciętnym racjonalnie myślącym, inteligentnym (…) człowiekiem. Jednak od niedawna (nie pamiętam, kiedy to się zaczęło) padam ofiarą wielu dziwnych nieracjonalnych myśli.
Tak pisał w swoim liście Whitman zanim 1 sierpnia 1966 roku wjechał windą na najwyższe piętro budynku University of Texas w Austin i zaczął strzelać do ludzi…

^^^

Przekornie Big Cyc w utworze Pechowy jak Polak...


czwartek, 13 grudnia 2012

13 grudnia i Marszałek Kaczyński

Kiedyś były popularne komedie z serii „w krzywym zwierciadle”, które w karykaturalny, a i nawet absurdalny sposób przedstawiały życie pewnej amerykańskiej rodziny. I jak sobie przypomnę fragmenty tych filmów to mam skojarzenia z tragikomiczną postacią sceny politycznej naszego kraju, niejakim Jarosławem Kaczyńskim – Marszałkiem IV RP, o którym nie wspomniał Nostradamus, nie mówiąc już o Aztekach, Majach i tym podobnych.
***
No ale co zrobić, jak w życiu przeciętnego człowieka zdarzają się absurdy, a to jest on w niewłaściwym miejscu i czasie, co jakoś często nam się zdarza, albo jest we właściwym miejscu i czasie, tylko nie wie jak się zachować, też można to zaliczyć do często pojawiających się sytuacji. Z 13 grudnia 1981 roku niewiele mam wspólnego, nie byłem internowany, no tak miałem wtedy 5 lat, Jarosław Kaczyński też nie był internowany, bo pewnie nie wiedział, tak jak i ja wtedy, co to w ogóle jest internowanie. Teraz to na Wikipedii można znaleźć i nawet przeciętny gimnazjalista, czy słuchać Radia Maryja wie o co chodzi. Jakkolwiek mówiąc to w oczach Jarka mogę być czerwonym komunistycznym wywrotowcem, bowiem jako małe, ale w jakiś sposób świadome dziecko 13 grudnia wspomnianego roku doskonaląc umiejętności w obsłudze urządzeń elektrotechnicznych, takich jak radio i telewizor, przestawiłem częstotliwości radiowe i telewizyjne. Jednym słowem sabotażysta, w przewrotny sposób oczywiście (może nie dla wszystkich). W tym czasie Donald Tusk, jak stracił pracę, to podobno sprzedawał bułki… zomowcom.
***
Jednak choć przez chwilę będę poważny. Dlaczego? I to nie żart. Bo warto słuchać prezesa Kaczyńskiego, dzięki niemu i głupstwom, które wygaduje, łatwo sobie przypomnieć o realnych bohaterach, tych, którzy nie przespali najtrudniejszej godziny – tak pisał dzisiaj Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. Słuchając Kaczyńskiego i jego wywodów, można mieć oczywiście pewne wątpliwości, czy o to co dziś się dzieje w Polsce ówcześni opozycjoniści walczyli. Jednak należy te wątpliwości odrzucić, ponieważ absurdalne wypowiedzi Prezesa Jarosława są tylko potwierdzeniem tego, jaka jest nasza demokracja i wolność słowa. Cokolwiek by nie powiedzieć, to przynajmniej jesteśmy świadkami tego, że nawet w demokratycznym kraju można iść na barykady… ale to chyba nie oznacza końca świata?



***
Dodam, że jestem (jeszcze) społecznie wrażliwy i wkurza mnie, że idee ruchu społecznego, jakim była Solidarność są przekuwane na chore ideologie propagowane przez niezrównoważonych emocjonalnie polityków. Ale to chyba jest zbyt poważne twierdzenie…

***

Idzie zima. Czy muzyką można się zarazić? Pewnie, że można. U mnie w domu dosyć często z głośników wydobywa się charakterystyczny głos Kasi Nosowskiej, która z grupą Hey popełniła kolejny album Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan… z tego longplaya polecam utwór Co tam?



wtorek, 2 października 2012

Marsz do... pobudki

Kilka dni temu, 29 września Polska miała obudzić się. Marsz kilku tysięcy zdegustowanych obywateli miał na celu wybudzić Polaków ze złego snu... Hasło organizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość marszu Obudź się, Polsko niektórzy zaczęli powiązywać z używanym przez Adolfa Hitlera zawołaniem Obudźcie się, Niemcy, czyli Deutschland erwache. Myślę, że to nadinterpretacja, to nie te czasy...
Tym marszem Jarosław Prawdziwy Polak Kaczyński może tak do końca nie obudził wszystkich, co chciał, ale przypomniał społeczeństwu, że PiS za wszelką cenę potrzebuje poparcia ergo tylko ta partia się liczy. Nie wspominam o wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej, bo to polityczna nekrofilia. Niejaki Piotr Duda vulgo szef Solidarności, sprzedał się dość tanio. Bardzo pokrętnie tłumaczył swój udział w tej manifestacji frustracji. Duda wykrzykując hasło czas na zmiany nie zaproponował niczego konstruktywnego. Fakt zaangażowania się w to przedsięwzięcie argumentował tym, że jest apolityczny, choć pomoże PiS-owi i Solidarnej Polsce dość do władzy i obalić rząd. No tak, ale czy to nie jest otwarta deklaracja przystąpienia do partii i akceptowania warunków, jakie dyktuje Kaczyński. Ojciec Rydzyk, największy beneficjent tego marszu, jest zadowolony z tego wydarzenia, ponieważ on osiągnął swój cel… powiedzmy, że pośrednio, bo nie chodzi mu o jakichś tam multipleks, który i tak kiedyś będzie (jak spełni wymogi techniczne i powie skąd ta kasa tak właściwie pochodzi), ale o rząd dusz i namaszczanie przychylnych jemu działaczy i polityków. Cóż padre Rydzyk dysponuje niezła pulą głosów i może użyć ją w kolejnych wyborach…
Zgryźliwy jestem, ale nie potrzebuję marszów by mnie budzić. Ja już dawno temu obudziłem się i też jestem niezadowolony, jednak przeciwnie do tej masy i tak zwanych liderów dbających o własne interesy staram się nie popadać w tak skrajne emocje. Jak co do czego dojdzie to i tak trzeba liczyć na siebie. Intryguje mnie jednak to czy w kolejnym marszu będzie więcej obudzonych...
Zapomniałem o niejakim Zbigniewie Ziobrze... ale chłopak zginął gdzieś w tłumie...

Źródło: http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/slonce_peru_nas_przypala_-_fotoreportaz_)_z_marszu_obudz_sie_polsko_robie_24333
***
Podsłuchane na antenie Radia Maryja:
- Słuchamy, Radio Maryja... w czyjej intencji modlitwa?
- Ja bym chciała się pomodlić za wszystkich oszustów, kłamców i złodziei... no i za ojca dyrektora oczywiście.

***

Cofnijmy się o jakieś 20 lat, kiedy Polska otrząsała się z komunistycznego syfu. Utwór Jeszcze Polska z 1991 roku niezłomnego Kazika Staszewskiego, coś nam przypomni...



...a na dokładkę warto wsłuchać się w piosenkę Kultu z 1987 roku Hej czy nie wiecie...