piątek, 28 grudnia 2012

Na koniec roku… powstanie, które...

Koniec roku to czas podsumowań. Ludzie lubią popatrzeć z perspektywy czasu na wydarzenia, które wywarły na nich wrażenie i utkwiły w pamięci. Cokolwiek ważnego wydarzyło się w życiu każdego z nas w 2012 roku, jest namacalne i osobiste. Warte wspomnień. I tak chyba jest dobrze...
***
No dobra a teraz z grubej rury. Choć nie mam zamiaru bawić się w niewiadomo jakie bilansowanie mijającego roku, chcę zwrócić uwagę na to o czym zapominamy. Ostatnie lata w naszej zbiorowej świadomości zostały poświęcone tragediom narodowym, które swoim rozmachem po prostu przygnębiają. Zamiast o nich pamiętać, to rozpamiętujemy liczne hekatomby, jakby nic innego w życiu przeciętnego Polaka  teraz i w przeszłości nie wydarzyło się. A więc, doskonałym przykładem tego jest wczorajsza rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Media zlekceważyły tę rocznicę, pomimo faktu, iż jest, o czym pamiętać, nie mówiąc o tym, że jest, czym chwalić się i być w pewnym sensie dumnym. Okazuje się, że lepiej być durnym i tkwić w martyrologicznym bólu, niż być dumnym z faktu, iż udało się w patriotycznym zrywie odnieść sukces. Zwycięstwo, które oczywiście ma swoje ofiary, należy je z szacunkiem traktować. Niestety w tym przypadku, krew powstańców wielkopolskich nie wzbudza wielkiej ekscytacji. Media mniej lub bardziej zależne, a także władze państwowe, nie mówiąc o opozycji, nie zaakcentowały tak ważnego momentu w historii Polski. Można dojść do wniosku, że Polacy czerpią radość z bicia i upokorzenia, które (niby) mają podkreślać patriotyzm... na pewno nie mój.
***
Jedno jest pewne powstaniu wielkopolskiemu poświęca się coraz mniej uwagi. Wpisało się ono na trwale w historię Polski, ale w pewnym sensie daje się odczuć, iż dotyczy ono bardziej Wielkopolski. Ważne jednak są pewne akcenty, o których należy pamiętać. Warte podkreślenia jest to, że wczoraj w Bydgoszczy uczczono 94. rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego. Pomimo tego, że Bydgoszcz nie była miejscem walk powstańców wielkopolskich, ze względu na silny w tym mieście garnizon niemiecki, jednak ochotnicy, mieszkańcy miasta, uczestniczyli w walkach powstańczych w okolicznych miejscowościach. Tak oto w Bydgoszczy pamięć o powstaniu pielęgnowana jest bardzo szczególnie, bowiem znajduje się tutaj jedyny w Polsce Grób i Pomnik Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego, na skwerze przy ulicy Bernardyńskiej.


Pomnik ten powstał w miejscu Pruskiego Pomnika Poległych, był on w formie obelisku, a wzniesiony został ku czci poległych w wojnach toczonych przez Królestwo Prus. Po powrocie Bydgoszczy do Polski, nie został on wywieziony do Niemiec, jak to bywało w przypadku podobnych jemu pomników. Niemieccy radni protestowali wtedy przeciwko likwidacji tego obelisku, jednak w 1922 roku uprzątnięto resztki pomnika. Kilka lat później w jego miejscu bydgoszczanie ustawili Pomnik Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego. Patrząc przez pryzmat ówczesnych wydarzeń to miejsce było bardzo szczególne, a zarazem symboliczne dla Polaków - mieszkańców Bydgoszczy i okolic, odzyskujących wtedy upragnioną niepodległość. 

***

Jest taki polski zespół, który po prostu powalił mnie na kolana... mowa o krakowskim Hipgnosis, niewiele o nim jeszcze wiem, ale przeczytałem ciekawy wywiad z członkami tej grupy w magazynie Lizard. Zmotywował mnie ten tekst do poszukiwań i nawet mam już ich album koncertowy z 2007 roku. Jakkolwiek mówiąc to zachęcam do odsłuchania przyjemnego utworu (oczywiście wieczorem) zatytułowanego Relusion z 2011 roku... miłe dla ucha progresywne granie.

  

sobota, 22 grudnia 2012

Music... Never Dies... Grzegorz Ciechowski

22 grudnia 2001 roku był dosyć smutnym dniem... tego dnia polska muzyka straciła jednego z najzdolniejszych twórców - Grzegorza Ciechowskiego. Cokolwiek by nie powiedzieć, to teraz możemy śmiało powiedzieć, że był człowiekiem wybitnym. Ciechowski był postacią niebanalna, wprowadzającą nowy smak, jeśli to tak można ująć, zarówno w aranżacje muzyczne, jak i warstwę tekstową. Bez wątpienia zmienił rodzimą scenę muzyczną. Z Republiką wykreował niepowtarzalny klimat, który po wielu latach, nadal ma w sobie wiele prowokującej zadziorności. Pomimo upływającego czasu, tekst i muzyka, wykonana zarówno przez Ciechowskiego, jak też jego grupę, nadal współgra ze sobą i potwierdza starą zasadę, im starsze wino, tym lepsze. Warto wracać do jego nagrań, bowiem dzięki metaforycznemu przedstawieniu ówczesnej rzeczywistości, nadal są one aktualne i uniwersalne... szkoda tylko, że brakuje kontynuatorów jego spuścizny...

***

...pierwszy utwór Ciechowskiego jaki usłyszałem w życiu to oczywiście Biała Flaga...


ale lubię wracać też do płyty Nowe Sytuacje z 1983 roku i piosenki Będzie Plan...

czwartek, 13 grudnia 2012

13 grudnia i Marszałek Kaczyński

Kiedyś były popularne komedie z serii „w krzywym zwierciadle”, które w karykaturalny, a i nawet absurdalny sposób przedstawiały życie pewnej amerykańskiej rodziny. I jak sobie przypomnę fragmenty tych filmów to mam skojarzenia z tragikomiczną postacią sceny politycznej naszego kraju, niejakim Jarosławem Kaczyńskim – Marszałkiem IV RP, o którym nie wspomniał Nostradamus, nie mówiąc już o Aztekach, Majach i tym podobnych.
***
No ale co zrobić, jak w życiu przeciętnego człowieka zdarzają się absurdy, a to jest on w niewłaściwym miejscu i czasie, co jakoś często nam się zdarza, albo jest we właściwym miejscu i czasie, tylko nie wie jak się zachować, też można to zaliczyć do często pojawiających się sytuacji. Z 13 grudnia 1981 roku niewiele mam wspólnego, nie byłem internowany, no tak miałem wtedy 5 lat, Jarosław Kaczyński też nie był internowany, bo pewnie nie wiedział, tak jak i ja wtedy, co to w ogóle jest internowanie. Teraz to na Wikipedii można znaleźć i nawet przeciętny gimnazjalista, czy słuchać Radia Maryja wie o co chodzi. Jakkolwiek mówiąc to w oczach Jarka mogę być czerwonym komunistycznym wywrotowcem, bowiem jako małe, ale w jakiś sposób świadome dziecko 13 grudnia wspomnianego roku doskonaląc umiejętności w obsłudze urządzeń elektrotechnicznych, takich jak radio i telewizor, przestawiłem częstotliwości radiowe i telewizyjne. Jednym słowem sabotażysta, w przewrotny sposób oczywiście (może nie dla wszystkich). W tym czasie Donald Tusk, jak stracił pracę, to podobno sprzedawał bułki… zomowcom.
***
Jednak choć przez chwilę będę poważny. Dlaczego? I to nie żart. Bo warto słuchać prezesa Kaczyńskiego, dzięki niemu i głupstwom, które wygaduje, łatwo sobie przypomnieć o realnych bohaterach, tych, którzy nie przespali najtrudniejszej godziny – tak pisał dzisiaj Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. Słuchając Kaczyńskiego i jego wywodów, można mieć oczywiście pewne wątpliwości, czy o to co dziś się dzieje w Polsce ówcześni opozycjoniści walczyli. Jednak należy te wątpliwości odrzucić, ponieważ absurdalne wypowiedzi Prezesa Jarosława są tylko potwierdzeniem tego, jaka jest nasza demokracja i wolność słowa. Cokolwiek by nie powiedzieć, to przynajmniej jesteśmy świadkami tego, że nawet w demokratycznym kraju można iść na barykady… ale to chyba nie oznacza końca świata?



***
Dodam, że jestem (jeszcze) społecznie wrażliwy i wkurza mnie, że idee ruchu społecznego, jakim była Solidarność są przekuwane na chore ideologie propagowane przez niezrównoważonych emocjonalnie polityków. Ale to chyba jest zbyt poważne twierdzenie…

***

Idzie zima. Czy muzyką można się zarazić? Pewnie, że można. U mnie w domu dosyć często z głośników wydobywa się charakterystyczny głos Kasi Nosowskiej, która z grupą Hey popełniła kolejny album Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan… z tego longplaya polecam utwór Co tam?



a w Dubaju dumają…

Internet jeśli działa, to nie trzeba go naprawiać. Przecież jest to takie oczywiste, ale nie dla wszystkich. Rosja, Chiny i kraje arabskie chcą by krajowe rządy dostały większe uprawnienia w zakresie zarządzania siecią internetową, w tym nadzorowania publikowanych treści, a także ustalania tożsamości użytkowników. Rządy tych krajów są znane z cenzurowania sieci, jak i łamania praw człowieka. Na szczęście przedstawicie niektórych krajów na świecie nazwali te postulaty alarmującymi i naruszającymi wolność słowa. Dosyć eufemistyczne stwierdzenie, wiadomo dyplomacja posługuje się innym językiem, niż przeciętny mieszkaniec tej planety. Jesteśmy świadkami działań, które w pewnym sensie mogą ograniczyć wolność każdego człowieka żyjącego na tej planecie. Nie będę wnikać w treść zapisów, jakie są proponowane na trwającej jeszcze konferencji, w sprawie bezpieczeństwa sieci, w Dubaju z udziałem delegacji 193 państw, mających zdecydować o nowych regulacjach dotyczących funkcjonowania Internetu, ale warto zastanowić się nad tym jak ta sieć ma działać. Nic prostszego ta sieć ma działać sprawnie, ma być efektywna, jakże by nie inaczej. Sieć ma być bezpieczna, co nie znaczy, że dla bezpieczeństwa ma być cenzurowana. Jakkolwiek mówiąc czekam na efekty tego co w tym Dubaju wydumają…



***
Czy komuś nazwa Arcturus coś mówi? Jak nie to nic się nie stało. Chłopaki patetycznie grają… i powiem, że warto posłuchać tego norweskiego awangardowego zespołu metalowego.


niedziela, 9 grudnia 2012

i po przerwie...

...tak, zrobiłem sobie krótką przerwę, powiedzmy od tak zwanego blogowania, na czytanie, słuchanie i oglądanie. Z twórcy na (dłuższą) chwilę stałem się odbiorcą, nawet zadowolonym z przeżytych doznań estetycznych. W jednej z książek trafiłem na dosyć ciekawy tekst, a raczej zdanie, które nieco zburzyło moje podejście do pracy, tej tak zwanej etatowej, jak i ogólnie pojętej czynności polegającej (oczywiście) na wytwarzaniu czegoś, a raczej czegokolwiek. A oto ono - nigdy nie pracuj, zawsze improwizuj. W pierwszej chwili pomyślałem, że to dosyć idiotyczne i bezsensowne stwierdzenie. Przecież słowo improwizacja w naszym społeczeństwie nie ma zbyt pozytywnego zabarwienia. Jednak drążąc temat dalej i głębiej możemy dojść do wniosku, że improwizacja to jest przecież kreacja, ciągłe szukanie pomysłu na zrobienie czegoś co zadziała, choć nie zawsze, tak jak sobie życzymy lub wyobrażamy. Jednak potraktowanie improwizacji, jako części procesu tworzenia, pomaga nam łatwiej zrozumieć otaczający świat. Praca... a no tak, tu nie trzeba nad niczym się zastanawiać, trzeba do niej chodzić ;)

***

Zabawnie i refleksyjnie, czemu nie, a jeśli chodzi o muzykę to... Depeche Mode w perfekcyjnym utworze Never Let Me Down...


czwartek, 15 listopada 2012

Dzielny Andrzej pyta się...

Andrzej Kostewicz, osiemnastolatek, którego wypowiedź wywołała niezły szum podczas spotkania z Antonim Macierewiczem w Czeladzi, doświadczył dosyć okrutnej lekcji życia. Trzeba mu jednak pogratulować odwagi, no i jaj, że pojawił się na spotkaniu z posłem PiS w sali wypełnionej zacietrzewionym aktywem, a do tego starał zachował się trzeźwo... i klops. No ale co z tego, jak oburzeni uczestnicy spotkania zaatakowali chłopaka słownie, ale też i fizycznie, nie pozwalając mu dokończyć rozpoczętej wypowiedzi, ani nawet zadać właściwego pytania. Kostewicz poszedł pod prąd wśród zaślepionych radykałów i demagogów, którzy o mało co by go zlinczowali. Wniosek z tego jest jeden, demony tkwią w społeczeństwie, a do tego trudno je wypędzić, nie wspominając o tym jak głęboko zakorzeniona jest obłędna ideologia głoszona przez polityków...
***
Warto od czasu do czasu obejrzeć zamieszczony poniżej materiał i zastanowić się nad tym co takiego złego było w zachowaniu dzielnego Andrzeja, który po prostu pyta się...


***
Wczoraj wygrzebałem z szafy kilka płyt... do odtwarzacza trafił między innymi album Reveal grupy R.E.M., z którego polecam utwór All The Way To Reno (You're Gonna Be A Star).


piątek, 9 listopada 2012

11 listopada - kolejne zmarnowane święto?

Idzie wielkie święto, tak więc znowu skaczemy sobie do gardeł. Chcemy udowodnić sobie, że jesteśmy prawdziwymi patriotami. Tak, jesteśmy Polakami - słyszymy krzyk zebranego tłumu. Ale co z tego, jeśli w tym tłumie nie ma zgody. Wytykamy sobie najgorsze do wyobrażenia cechy. Nie tolerujemy sobie nawzajem, stwarzamy sztuczne zagrożenia, które w rzeczywistości nie istnieją. Tożsamość narodowa, w której to tak naprawdę pogubiliśmy się i nie możemy odnaleźć jej sensu, została odarta, ze wszystkiego, z czego nasi przodkowie byli dumni. Każda dziedzina życia jest trywializowana, a my stajemy się nieważni i nie warci uwagi. Strach powiedzieć, ale stajemy się bezwartościową tkanką społeczną. Nie ma świętości, jest gra o tron i o to kto na nim zasiądzie. W tym wszystkim pozostają niestety puste słowa biało-czerwony i do tego bezustanna młócka, o uzasadnienie, kto jest ważniejszy. Straciliśmy szacunek do przeszłości, jak i teraźniejszości. Boję się pomyśleć o przyszłości. A przecież to nic trudnego, jak stanąć obok siebie i powiedzieć, przecież jesteś dla mnie ważny... Warto zadać sobie pytanie - Dlaczego nie szanujemy się wzajemnie?, a także - Jak zachowamy się w najbliższą niedzielę? Przecież nie warto marnować takiego święta.
***
Na zakończenie kilka słów profesora Zbigniewa Brzezińskiego, z którymi w tej chwili i to bez wątpienia identyfikuję się...
- I są niestety osoby na (polskiej) scenie politycznej, które świadomie, albo może podświadomie - bo są chore - dzielą społeczność i podważają wiarygodność państwa, rządu, sprawiedliwości i tak dalej. I to jest wstrętne - dodał Brzeziński.
***
Zastanawiałem się nad muzycznym akcentem do tego tekstu i doszedłem do wniosku, że warto przypomnieć sobie o grupie T. Love i ich utwór Wychowanie. Tekst tej piosenki jest trochę na przekór ale faktycznie warto do niego wrócić...


Dziękuję mamie i tacie za opiekę
Za ciepło rodzinne i kłótnie przy kolacji
Dziękuję szkole za pierwsze kontakty
Za dzikie wakacje i nerwy w ubikacji

Ojczyznę kochać trzeba i szanować
Nie deptać flagi i nie pluć na godło
Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać i nie pluć na godło

Cześć, gdzie uciekasz, skryj się pod mój parasol
Tak strasznie leje i mokro wszędzie
Ty dziwnie oburzona odpowiadasz: nie trzeba
Odchodzisz w swoją stronę, bo tak cię wychowali

Wydaje mi się, że jesteś gdzieś daleko
Tak się tylko wydaje, bo właściwie ciebie nie ma
Tak bardzo chciałbym, abyśmy zwariowali
Tak bardzo chciałbym, lecz tak nas wychowali

wtorek, 6 listopada 2012

Music Non Stop... powracające dzwięki

Tym razem sentymentalnie czyli taki mały powrót do przeszłości. Przyjmijmy, że oczywiście lubimy słuchać muzykę oraz czerpać z niej radość lub cokolwiek innego poruszającego, a także wprawiającego w dobry nastrój... to znaczy, iż mamy swoje klimaty, odjazdy, tudzież kultowe motywy przewodnie. Bez tych klimatów lub kto woli motywów nasz muzyczny świat byłby zupełnie inny.
***
A więc tak... mój Sentyment nr 1 do którego lubię powracać to Riders of the Storm grupy The Doors z ostatniego ich albumu L.A. Woman sprzed ponad 40 lat... prehistoria, wtedy to nawet nie było jeszcze mnie na świecie.


Jeźdźcy Burzy są ostatnim utworem The Doors nagranym przed śmiercią Jima Morrisona. Riders On the Storm nawiązuje do wiersza  pod tytułem Chevaliers de l'Ouragan (Jeźdźcy Huraganu) autorstwa André Bretona, surrealistycznego poety z lat 30-tych XX wieku. Sam utwór został w znacznej mierze zaimprowizowany w czasie gdy zespół pracował nad inną piosenką Ghostriders in the Sky autorstwa Stana Jonesa. Jakkolwiek mówiąc tekst tego utworu jest niezwykle dziwny i wieloznaczny, co ciekawe fragmenty tej piosenki można spotkać w poezji Morrisona, między innymi utworze The Hitchhiker (Autostopowicz), opowieści o seryjnym mordercy... ale za to muzyka wprowadza w niezwykły nastrój... tego nie ma sensu opisywać, trzeba po prostu posłuchać.
***
Odnosząc się jeszcze do tekstu to ciekawą interpretację tłumaczenia tej piosenki znalazłem na stronie internetowej tekstowo.pl autorstwa osoby posługującej się nickiem "interpretator"... oto fragment
Mknący pośród sztormu. Mknący pośród sztormu. Wewnątrz Tego właśnie Domu my narodziliśmy się. A na ten świat wyrzucono nas. Niczym psy poszukujące kości. Niczym aktorów zmuszonych odgrywać niechciane role. Mknący pośród sztormu – na Drodze czai się również pewien zabójca, którego umysł zawodzi niczym umysł drapieżnej ropuchy (...)


Okładka singla z 1971 roku (źródło: allmusic.com)

***
...a jakie osobiste skojarzenia i sentymenty związane z tym utworem... hmm stare monofoniczne radio marki Unitra Taraban, które jakieś ćwierć wieku wydawało się szczytem techniki audio, no i deszcz za oknem... a miałem jeszcze do tego okno w suficie...

Pod ten sprzęt można było podłączyć magnetofon kasetowy lub gramofon, a i ekstra kolumnę...

***
sentymentów ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 25 października 2012

Eryk Słonina - więzień z Gusen

Nazistowski obóz koncentracyjny w Gusen był miejscem z którego wielu uwięzionych tam ludzi chciało wydostać się. Wyboru nie było, śmierć w obozowych męczarniach lub podczas ewentualnej ucieczki. Zdarzało się, że niektórzy wychodzili z obozu dzięki usilnym staraniom swoich krewnych oraz pomocy niemieckich władz, które miały decydujący wpływ na to kto mógł opuścić taki obóz. Niewielu miało taki przywilej. Można uznać, że wiele szczęścia miał pewien młody Ślązak Eryk Słonina. Został on jednak wcielony do Wehrmachtu, z którego  później zdezerterował, ale to był koszt wolności, jaką uzyskał dzięki staraniom rodziny. W 1944 roku skończył 23 lata.
***
Na początku 1944 roku ojcu Eryka Słoniny udało się nakłonić jednego ze znanych lokalnych rzeźników, mającego wpływy wśród członków hitlerowskiej partii , do tego by władze obozu w Gusen wypuściły jego syna na wolność. Słonina podjął próbę wpisania się na volkslistę kategorii trzeciej, to znaczy Eingedeutschte dotyczącej autochtonów, czyli osoby uważane przez Niemców za częściowo spolonizowane, jak Ślązacy, Kaszubi, Mazurzy oraz Polacy niemieckiego pochodzenia, np. osoby pozostające w związkach małżeńskich z Niemcami. Niestety odrzucono jego kandydaturę. Młody Słonina był jednak bardzo zdeterminowany i pragną wydostać się z obozu. Po pewnym czasie okazało się, że został on wpisany na volkslistę numer cztery, to jest Rückgedeutschte dla osób pochodzenia niemieckiego, które spolonizowały się i czynnie współpracowały w okresie międzywojennym z władzami polskimi, bądź aktywnie działały w polskich organizacjach społeczno-politycznych. 15 lutego 1944 roku opuścił obóz w Gusen. Wolnością długo nie cieszył się, prawie natychmiast został wcielony do Wehrmachtu, służył w nim jako grenadier pancerny.
***
26 grudnia 1944 roku Eryk Słonina został zatrzymany przez Aliantów w niewielkiej francuskiej miejscowości Beaurain, w północnym regionie Nord-Pas-de-Calais (departament Nord). Jak udało mi się ustalić, prawdopodobnie z uwagi na noszony mundur oraz fakt, iż Słonina był dezerterem armii niemieckiej, początkowo potraktowano go jako jeńca wojennego. Brytyjski wywiad pozyskał ważne informacje o obozie w Gusen oraz jego strategicznym znaczeniu. Dane te potwierdziły znaczenie tego miejsca dla hitlerowskiej machiny wojennej. Słonina z pamięci narysował mapę całego obozu koncentracyjnego w Gusen, którą to Alianci porównali ze zdjęciami wykonanymi przez zwiad lotniczy. Wytłumaczył ze wszystkimi detalami funkcje większości budynków na terenie obozu w Gusen oraz przekazał wiele innych informacji, między innymi o traktowaniu więźniów i osobach nadzorujących obóz.

(źródło: http://ecc.pima.edu)

***
Z informacji jakie przekazał wywiadowi brytyjskiemu można dowiedzieć się jak Ślązak trafił do obozu koncentracyjnego. Tak więc 1 maja 1940 roku odmówił on wpisania się na volkslistę. Niemcy długo nie czekali i następnego dnia aresztowano i wysłano go do obozu koncentracyjnego. Jego pierwszym obozem było Dachau, znalazł się tam 5 maja, tego samego roku. Z kolei 26 czerwca 1940 roku przeniesiono Słoninę do obozu w Gusen...
***
...oczywiście ciąg dalszy tej historii nastąpi. Mam sporo materiału do przerobienia i opracowania, a wszystko jest w języku angielskim i to wymaga (powiedzmy) skupienia, ale przy okazji, pomimo  tego, iż jest to dosyć smutna i tragiczna historia, ten temat niesamowicie wciąga. Jakkolwiek mówiąc życzcie mi wytrwałości...
Dodam jeszcze, że ta historia w pewien sposób wiąże się z wcześniej opisanymi przeze mnie postaciami Antoniego Gościńskiego oraz Brytyjczyka Johna Cartera...

źródło:
pas.sagepub.com
www.archives.gov/research/arc/

ecc.pima.edu

***

Od kilku tygodni w głośników wydobywają się dźwięki pewnej irlandzkiej kapeli... mowa oczywiście o grupie U2. Dwa albumy z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to jest Achtung Baby wydany 19 listopada 1991 roku oraz Zooropa z 5 lipca 1993 roku... kamienie milowe, z którymi  po prostu nie mogę się z nimi rozstać...
... a więc Zoo Station z płyty Achtun Baby...



oraz Zooropa z płyty Zooropa...


środa, 24 października 2012

...a co z tą krytyką?

Po przejrzeniu kilku serwisów informacyjnych w internecie i telewizji, a także przeczytaniu niezliczonej ilości artykułów tu i ówdzie, doszedłem do wniosku, że bezkrytycznie podchodzimy do obecnej sytuacji gospodarczej i politycznej w naszym kraju...
Każdy może, prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczanie do krytyki panie to nikomu... Mmmm... Tak, nie... Nie podoba się. Więc dlatego z punktu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było. Tylko aplauz i zaakceptowanie. Tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy.
Cytat z filmu Rejs – polski film fabularny z 1970 roku w reżyserii Marka Piwowskiego.



***
Tak więc... nie ma lekko... dla osłody warto odlecieć w rytmach latynoskich... a więc
Buena Vista Social Club i piosenka Chan Chan...


piątek, 19 października 2012

Czy jesteśmy zmieleni?

Jest w Polsce spora grupa ludzi, która czuje się... zmielona… oczywiście w żaden makabryczny sposób, jaki wyobrażają sobie znawcy i koneserzy horroru. Akcja zmieleni.pl jest ruchem społecznym i została zainicjowana przez Pawła Kukiza. Ruch ten domaga się wprowadzenia 460 jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, z równym prawem do kandydowania dla wszystkich obywateli, niezależnie, czy są popierani przez partie polityczne czy startują samodzielnie. Taki system, z jedną turą głosowania, funkcjonuje w Wielkiej Brytanii... i żyją, a my dalej żyjemy w pozorach demokracji. 

***

(źródło: demotywatory.pl)
Na początek należy odtworzyć listę 750 tysięcy obywateli, którzy podpisali się pod petycją w sprawie zmiany ordynacji wyborczej na jednomandatową. Paradoksalnie, listę przygotowała Platforma Obywatelska ale po wygranych wyborach bardzo szybko zapomniała o tym postulacie. Dlaczego listę trzeba odtworzyć ? Bo została .....zmielona !!! Odtwórzmy więc tą listę i złóżmy do Sejmu. Założyłem więc stronę zmieleni.pl gdzie wszyscy, którym bliska jest idea okręgów jednomandatowych mogą się wpisywać pod akcją poparcia. 
Paweł Kukiz 
(źródło: zmieleni.pl)
***

Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta USA, o polskiej ordynacji wyborczej wyraził się w następujący sposób – najgorsza i najgłupsza na świecie. No tak, ktoś powie, że ten Brzeziński to mądrala z Ameryki, może wygadywać sobie to co mu ślina na język przyniesie. Amerykańska ordynacja wyborcza nie jest idealna… jednak w kontekście polskiej rzeczywistości politycznej (wyborczej), to zdanie - twierdzenie - rzucone przez Brzezińskiego, jest ważne i zmusza do refleksji. Cokolwiek powiemy o Amerykanach to pamiętajmy, że Stany Zjednoczone zostały zbudowane na systemie wartości, a nie na narodowym etosie, jak wiele europejskich państw... ale o tym może innym razem.
Nie ma co się oszukiwać w Polsce mamy schrzanioną ordynację wyborczą, przy której można manipulować, a to przeczy najbardziej fundamentalnym zasadom demokracji. Jak to możliwe? Można to zaobserwować na przykładzie wyborów do sejmu RP... w latach 1991 oraz 2001...

***
Zgodnie z art. 96 ust. 2 Konstytucji RP w Polsce mamy do czynienia z systemem proporcjonalnym, w nierównych pod względem wielkości wielomandatowych okręgach wyborczych. Terytorium państwa podzielone jest na 41 okręgów, których wielkość wynosi od 7 do 20 mandatów, są to więc okręgi średnie i duże. Próg ustawowy wynosi 5% dla pojedynczych partii, 8% dla koalicji wyborczych i jest ustanowiony na poziomie krajowym. Do obsadzenia jest 460 mandatów, a ich przydział odbywa się przy użyciu metody D'Hondta. Wyborcy oddają jeden głos preferencyjny na półotwartą listę. Mandaty przypadające danej liście kandydatów uzyskują kandydaci w kolejności otrzymanej liczby głosów.
W wyborach do Sejmu dwukrotnie użyta została zmodyfikowana metoda Sainte-Laguë: do podziału miejsc na liście krajowej w roku 1991 oraz w wyborach w 2001 roku. W porównaniu z metodą D'Hondta, która jest korzystna dla dużych partii. Zmodyfikowana formuła Sainte-Laguë jest bardziej proporcjonalna (najbardziej proporcjonalna jest „czysta” metoda Sainte-Laguë). Spodziewając się zwycięstwa przeciwników politycznych (Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy), koalicji AWS-UW przed wyborami w 2001 roku udało się przegłosować zmianę ordynacji wyborczej. Jak się później okazało, było to posunięcie skuteczne – zamiast ponad 240 mandatów (w przypadku zastosowania metody D'Hondta) sojusz wyborczy SLD-UP przy 41,04% głosów otrzymał 216 mandatów. W 2002 roku przywrócono do ordynacji metodę D'Hondta  
(źródło: Wikipedia)
***


No tak, my Polacy lubimy kombinować i nie chcemy w prosty sposób wybierać władz. Jednomandatowe okręgi wyborcze to najprostszy i najprawdopodobniej najlepszy sposób wybierania parlamentarzystów, ponieważ trudno wyobrazić sobie bardziej naturalną zasadę niż ta, że zwycięzcą zostaje osoba, która uzyskała najwięcej głosów. Wystarczy zwykła matematyka, wiadomo, że 2+2 jest 4... lub mecz piłki nożnej, wynik 1-0 oznacza, że ktoś zwyciężył, a kto inny przegrał...

***


Karykatura Remka Dąbrowskiego z blogu remekdabrowski.blox.pl


Jednomandatowe okręgi wyborcze to posłowie wybierani w małych okręgach wyborczych. Wyborcy w każdym okręgu wybierają do Sejmu swojego jednego przedstawiciela (posła). Zostaje nim osoba, która uzyskała najwięcej głosów. Kandydaci mogą być zgłaszani przez partie polityczne lub startować jako niezależni... taka wizja Zmielonych.pl, ale jaka będzie rzeczywistość, to się jeszcze okaże... Ja osobiście to postuluję za redukcją mandatów poselskich do 200, przynajmniej zwiększy to odpowiedzialność… mam taka nadzieję.

***
(źródło: demotywatory.pl)
- Nie jestem politologiem ani konstytucjonalistą, ale wiem, że oni są tylko dlatego, że jesteśmy my - mówił o ekipie rządzącej Kukiz. - Im będzie więcej frajerów, im będzie gorzej, to oni będą mocniejsi - ostrzegał.  
(źródło: www.gazeta.pl; słowa te padły 17 października 2012 roku na spotkaniu Pawła Kukiza w bydgoskim pubie Kubryk)
***
Czy czujemy się zmieleni... może i tak. Okazuje się, że świat nie jest taki prosty jakby się wydawało. Nawet wybory nam nie wychodzą...

Karykatura Remka Dąbrowskiego z blogu remekdabrowski.blox.pl



***

Co nam pozostaje... posłuchajmy co Paweł Kukiz ma do powiedzenia... utwór Boa, z najnowszej płyty zatytułowanej Siła i Honor, ocierający się o dosyć kontrowersyjne tematy, ale to zależy od słuchacza jak to potraktuje... jakkolwiek mówiąc pewne stacje radiowe tej muzyki nie chcą puszczać... nie wiadomo dlaczego.


Siła, honor, duch, odwaga
Jedność, sprawa, wróg, braterstwo
W otchłań, w ciemność
W imię prawa, zbrodnie, razem
Po zwycięstwo
Nie pytamy jak wiele jest wrogów
Tylko gdzie oni są
(...)


czwartek, 18 października 2012

18 10 2012

... tego dnia, czyli jeszcze dzisiaj, z synem wybraliśmy się do Empiku na drobne zakupy... od czasu da czasu trzeba się ukulturalnić i spotkać z kulturą masową w nieco innym wymiarze - bardziej namacalnym, niż wirtualnym. W między czasie pstryknęliśmy troszkę fotek... bowiem pogoda zachęcała.






















Music Non Stop... Siekiera

Ostatnio dokopałem się do nagrań polskiej punkrockowo-nowofalowej kapeli Siekiera z nagranego w 1986 roku albumu Nowa Aleksandria i doszedłem do wniosku, że w tamtych czasach w Wielkiej Brytanii ta kapela spokojnie zrobiłaby niesamowitą karierę... ale co tam, warto przypomnieć sobie korzenie polskiej muzyki, a może kogoś jeszcze ta muzyka zainspiruje...

czwartek, 11 października 2012

Jesień średniowiecza

Dzisiaj refleksyjnie, a nawet poważnie, ale potraktujmy to z przymrużeniem oka... No tak, zaczęło się od tego, że ostatnio rozmawiałem z moimi bliskimi, a i dalszymi przyjaciółmi, nie wspominając też o rodzinie, o sprawach jak najbardziej przyziemnych. Dzięki tym konwersacjom doszliśmy do pewnych wniosków. Niezwykle perfidnie prostych prawd. Świat zwariował, a my powoli wariujemy z nim...

Przygodnie spotkana rzeźba w Kruszwicy (autor: empe)
***

Nie tak dawno temu, jeszcze przed schyłkiem ostatniego stulecia, sporo ludzi żyło w przekonaniu, że XXI wiek zmieni oblicze ludzkości na lepsze. Mieliśmy być zdrowsi, dłużej żyjący, bogatsi, korzystający z darmowej energii... i tak dalej, można by tak wymieniać bez końca. Rzekłoby się, iż urocza utopia, idylla zaraz nadejdzie lada dzień i rozwiąże problemy dnia codziennego. Naukowcy, politycy, finansiści, przywódcy religijni, czołowe postaci świata rozrywki prorokowali, iż rok 2000 rozpocznie nową erę ludzkości... otworzy czas pokoju i wielu innych przyjemnych rzeczy, jakie możecie sobie wyobrazić. Stało się inaczej. Ludzkość ma skazę. Nadal wybuchają wojny, jest kryzys w którym nie wiadomo o co chodzi i inne przykre cuda z jakim mamy do czynienia na co dzień. Rzeczywistość okazała się bardziej brutalna, duszna i przytłaczająca, niż kilka dekad wcześnie. Społeczeństwo na swoje szczęście i nieszczęście dowiaduje się jak działa świat, jakie mechanizmy kierują ekonomią i innymi dziedzinami nauki, polityki, nie wspominając o religii... Brutalnie odzierając się ze skóry, zagubiliśmy się zapominając o smaku sacrum, pewnego wtajemniczenia i magii otaczającego nas świata. Zostało przyziemne profanum - to znaczy codzienność o wymiarze biologicznym. Można dość do wniosku, że ludzie niby są bardziej świadomi, a jednak czują się zagubieni, niczym wystraszone owieczki na pastwisku... oczywiście bez pasterza... a wilk czyha za płotem i tylko czeka, kiedy dopaść tę owcę. Ideologie XX wieku zostały w pewien sposób zweryfikowane i obdarte z tak zwanej magii. Socjalizm, faszyzm, maoizm, demokracja i wiele innych ideologii zostało w mniej lub bardziej rewolucyjny sposób rozliczone przez społeczeństwo, po prostu są passe. Może i dobrze. Jednak natura nie lubi pustki, korporacje wyparły ideologie i tradycyjne religie, a w pewnych przypadkach nawet podporządkowały je sobie. Doszło do absurdu, bowiem ludzie zaczęli wierzyć w produkty. Mesjasz z komputerowego lub telewizyjnego ekranu obiecuje nam lepszą przyszłość, oczywiście jeśli na niego zagłosujemy w najbliższych wyborach lub kupimy proponowany przez niego odkurzacz, skarpetki czy zainwestujemy swoje pieniądze. Ułuda... nowy wspaniały świat stoi przed nami ale już bez marzeń... bo jest on pełen naiwności, której nie dostrzegamy. Niczego konkretnego nie otrzymujemy za to dajemy od siebie ile fabryka dała. Niestety kajdany feudalnych stosunków społecznych coraz bardziej zaciskają się wokół naszych dłoni. Brutalnie rzecz mówiąc, ktoś nam robi z d... jesień średniowiecza ograniczając wiele swobód poprzez wprowadzanie coraz to większych ograniczeń...

***

No tak, żeby otrząsnąć się z tych klimatów to radzę zapodać sobie utwór Rebel Rebel wykonany przez mistrza Davida Bowie'go... klasyka.

czwartek, 4 października 2012

Music... never dies

Tak, muzyka nigdy nie umiera. Led Zeppelin jest tego doskonałym przykładem. Cokolwiek by nie powiedzieć to Jimmy Page i jego ekipa szykują niezły prezent swoim fanom, bowiem lada (prawie) dzień, 19 listopada tego roku, na wszelkich możliwych odtwarzalnych nośnikach ukarze się zapis koncertu, jaki dinozaury rocka zagrały 10 grudniu 2007 roku w londyńskiej O2 Arena, pod tytułem Celebration Day.



Ucztę można już zacząć 17 października oglądając ten koncert w Multikinie. Kto wie może zapuszczę się tam, by na wielkim ekranie obejrzeć pionierów hard rocka... dla niektórych może nieco posuniętych w latach... dla mnie nieśmiertelnych.

***

A tym czasem na rozgrzewkę polecam fragment utworu Black Dog, jaki będzie można obejrzeć w najnowszym koncertowym wydaniu...


i coś jeszcze... sprzed lat, oczywiście piosenka Celebration Day z albumu Led Zeppelin III z 1970 roku... 




Dodam jeszcze jakże monumentalny i wbijający człowieka w fotel utwór (dzieło) Kashmir, z krążka zatytułowanego Physical Graffiti z 1975 roku, przy tym można rzeczywiście odlecieć...  


wtorek, 2 października 2012

Marsz do... pobudki

Kilka dni temu, 29 września Polska miała obudzić się. Marsz kilku tysięcy zdegustowanych obywateli miał na celu wybudzić Polaków ze złego snu... Hasło organizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość marszu Obudź się, Polsko niektórzy zaczęli powiązywać z używanym przez Adolfa Hitlera zawołaniem Obudźcie się, Niemcy, czyli Deutschland erwache. Myślę, że to nadinterpretacja, to nie te czasy...
Tym marszem Jarosław Prawdziwy Polak Kaczyński może tak do końca nie obudził wszystkich, co chciał, ale przypomniał społeczeństwu, że PiS za wszelką cenę potrzebuje poparcia ergo tylko ta partia się liczy. Nie wspominam o wykorzystywaniu katastrofy smoleńskiej, bo to polityczna nekrofilia. Niejaki Piotr Duda vulgo szef Solidarności, sprzedał się dość tanio. Bardzo pokrętnie tłumaczył swój udział w tej manifestacji frustracji. Duda wykrzykując hasło czas na zmiany nie zaproponował niczego konstruktywnego. Fakt zaangażowania się w to przedsięwzięcie argumentował tym, że jest apolityczny, choć pomoże PiS-owi i Solidarnej Polsce dość do władzy i obalić rząd. No tak, ale czy to nie jest otwarta deklaracja przystąpienia do partii i akceptowania warunków, jakie dyktuje Kaczyński. Ojciec Rydzyk, największy beneficjent tego marszu, jest zadowolony z tego wydarzenia, ponieważ on osiągnął swój cel… powiedzmy, że pośrednio, bo nie chodzi mu o jakichś tam multipleks, który i tak kiedyś będzie (jak spełni wymogi techniczne i powie skąd ta kasa tak właściwie pochodzi), ale o rząd dusz i namaszczanie przychylnych jemu działaczy i polityków. Cóż padre Rydzyk dysponuje niezła pulą głosów i może użyć ją w kolejnych wyborach…
Zgryźliwy jestem, ale nie potrzebuję marszów by mnie budzić. Ja już dawno temu obudziłem się i też jestem niezadowolony, jednak przeciwnie do tej masy i tak zwanych liderów dbających o własne interesy staram się nie popadać w tak skrajne emocje. Jak co do czego dojdzie to i tak trzeba liczyć na siebie. Intryguje mnie jednak to czy w kolejnym marszu będzie więcej obudzonych...
Zapomniałem o niejakim Zbigniewie Ziobrze... ale chłopak zginął gdzieś w tłumie...

Źródło: http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/slonce_peru_nas_przypala_-_fotoreportaz_)_z_marszu_obudz_sie_polsko_robie_24333
***
Podsłuchane na antenie Radia Maryja:
- Słuchamy, Radio Maryja... w czyjej intencji modlitwa?
- Ja bym chciała się pomodlić za wszystkich oszustów, kłamców i złodziei... no i za ojca dyrektora oczywiście.

***

Cofnijmy się o jakieś 20 lat, kiedy Polska otrząsała się z komunistycznego syfu. Utwór Jeszcze Polska z 1991 roku niezłomnego Kazika Staszewskiego, coś nam przypomni...



...a na dokładkę warto wsłuchać się w piosenkę Kultu z 1987 roku Hej czy nie wiecie...

 

środa, 26 września 2012

Lato w cień odeszło... czyli Grzegorzu czy ci nie żal

Co to to jest? Patologia plus sport... oczywiście, że PZPN. Gruchnęła nowina Grzegorz Lato rezygnuje z kandydowania na stanowisko prezesa PZPN. Euforia jakich mało. Zadowoleni oponenci Grzegorza zacierają ręce, choć powinni nogi bo to piłka nożna. Bój o takie koryto, znaczy się stanowisko, to nie lada wyzwanie. Media koncentrują się wokół kandydatów na stanowisko prezesa, pomijając jakże ważny fakt... betonowy zarząd PZPN-u. Dlaczego? Bowiem jest to struktura nie do ruszenia i zreformowania. Beton zbrojony, niczym blok w którym mieszkam. Patologia i wynaturzenie, organizacyjne raczysko niszczące tkankę polskiego sportu. Struktura mafijna, która została stworzona do robienia kasy, nie wspominając o wpływach.

źródło: http://foto.ziolo.eu/zdjecia/kibice-reprezentacji-polski-i-transparent-pzpn-oddajcie-pieniadze/13505

Wynaturzenie polega na tym, iż władze PZPN to stara gwardia, która nie chce mieć do czynienia ze świeżą krwią. Za wszelką cenę nie ma zamiaru dopuścić do sytuacji by młodsi z lepszym doświadczeniem, doszli do tych stanowisk, jakie piastują od wieków. Nie ma co, oszukiwać się statut tej organizacji jest stworzony pod tych dziadków. Jakkolwiek mówiąc to warto przyjrzeć się jednemu zapisowi statutu PZPN dotyczącemu kandydatów do władz...

Kandydatami na Prezesa PZPN, Wiceprezesów PZPN oraz pozostałych członków Zarządu PZPN, a także na Przewodniczącego i pozostałych członków Komisji Rewizyjnej mogą być delegaci na Walne Zgromadzenie Delegatów PZPN lub inne osoby zamieszkałe na stałe na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i działające w strukturach PZPN, wojewódzkich związków piłki nożnej , ligi zawodowej i klubów piłkarskich.

źródło: http://demotywatory.pl/3855709

Z tego zapisu w statucie PZPN od razu widać, że został od stworzony dla określonej grupy ludzi, oczywiście zwanych dumnie delegatami... odpowiednio wyselekcjonowanymi. Wiadomo selekcja w mafii to rzecz niezwykle ważna i święta. Ale oczy trzeba otworzyć. Sarkastycznie, jednak proszę przyznać rację... że jest to zalegalizowana organizacja o dość dyskusyjnym charakterze.

źródło: http://demotywatory.pl/3929048

Na zakończenie można by tak powiedzieć... Grześ pewnie, żalu nie czuje, bo zarobił i to całkiem sporo. Klawe życie. Ale co zrobić, jak wszyscy co chcą kopać piłkę w Polsce, muszą płacić PZPN za licencje i tym podobne formalne dokumenty. Utrzymał on ten sam mizerny standard piłki nożnej, jaki ciągnie się od lat dziewięćdziesiątych. Założenie jest pewnie takie - po co sukces, jak jest kasa...

***

Sport a raczej działacze swoją drogą, ważny jest też rytm... tak więc Black Sabbath w jakże wymownym utworze Paranoid z 1970 roku. Mistrzostwo świata, oczywiście w muzyce rockowej...