czwartek, 10 maja 2012

EU(RO)FORIA czy (EURO)BOJKOT czyli od przeboju do rozboju

EURO 2012 impreza, która z założenia jest stricte sportową, przeistoczyła się w niezrozumiałą wojnę. Sacrum, pojmowane jako przejaw ducha sportowego współzawodnictwa, zostało wypchnięte przez histeryczne pokrzykiwania oburzonych polityków, nie mówiąc o kibicach. Cokolwiek nie jest związane bezpośrednio z piłką nożną to w tym przypadku należy wspomnieć o sukcesie "Jarzębiny", zespołu folklorystycznego, który podzielił gusta Polaków skocznym utworem "Koko Euro spoko". Okazało się, że część Polaków głosując na „Koko Euro spoko” pokazała, jak wygląda ich poczucie humoru. Pozostali rwą włosy z głowy i biadolą nad tym wyborem, że to obciach i kompletna wiocha. Socjologowie już zaczęli przeprowadzać badania na ten temat, a dziennikarze rozpisują się o rozchwianych gustach Polaków. W tym momencie spytam się złośliwie, która z dziesięciu zaprezentowanych propozycji "potencjalnych przebojów" wybranych przez widzów była lepsza? Nad czy się zastanawiać, co tam, przynajmniej mamy utwór, który promuje w Europie polski folklor i kulturę. Ponadto jest to przynajmniej piosenka stadionowa, a nie jakaś tam poezja śpiewana. Ale wychodzi no to, że wstydzimy się naszego plebejskiego ducha narodowego, jakbyśmy byli jakimiś "paniskami", czy też o mało co szlachtą nie wiadomo jakich lotów. Nie pieńmy się i traktujmy to z przymrużeniem oka bo nie ma czego się wstydzić.
***
Prawa strona sceny politycznej, czyli grupa Jarosława Kaczyńskiego (a tak właściwie on sam) – najbardziej prawdziwego i polskiego Polaka, chce bojkotu EURO 2012. Fakt ten uzasadnia sytuacją jednej pani – byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko, skazanej na karę więzienia, dodam, że za przekręty, o których mało kto mówi. Jarosław zapomniał, że sam nie tak dawno temu z kolegą Zbigniewem Ziobro, też chciał część polskiej sceny politycznej umieścić za kratkami. Ale wiadomo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli komuś zależy na pogłębianiu przepaści z państwami zza wschodniej granicy Polski to nic na to nie poradzę. Ukraina ewoluuje i jest teraz w kluczowym momencie przed wyborami i politycy pokroju Jarka powinni naciskać na reformy i demokratyzację tego kraju, a nie tylko gadać o bojkocie mistrzostw, które z założenia nie mają nic wspólnego z relacjami Polski, Unii Europejskiej i Ukrainy. Okazuje się, że jednak EURO 2012 to dobre narzędzie do robienia polityki. Niestety wykorzystywanie sportu do osiągania celów politycznych nigdy nikomu za dobrze nie wychodziło, zarówno sportowcom, jak i politykom. Jarosław Kaczyński wychodzi z założenia, że sport jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami.*
***
Do tej zadymy wokół EURO 2012 dołączył się również Jan Tomaszewski – niegdyś członek reprezentacji Polski, krytycznie odniósł się do składu kadry narodowej, która zagra na EURO. Jego stwierdzenie, że "w reprezentacji, w koszulce z białym orłem grali jeden Francuz i dwóch Niemców, którzy grali już dla Francji i dla Niemiec" i "odbierają naszym, prawdziwym Polakom" miejsce w reprezentacji jest postawą rasistowską i objawem chamstwa. Wspomnę jeszcze, że Tomaszewski powiedział też, że nie będzie kibicował polskim piłkarzom na Euro 2012. Tego nie warto komentować, ale powiem, że za czasów nieżyjącego już Kazimierza Górskiego był on gwiazdą polskiego futbolu, ale zmienił trenera i to niestety widać.
***
Jakkolwiek mówiąc piłka jest w grze... a my Polacy się kopiemy.

*Carl von Clausewitz, teoretyk wojny powiedział, że "Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”.

***
Na zakończenie i na przekór wszystkim posłuchamy sobie Koko Euro spoko, jak ma być wesoło to jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz