Mój blog traktuję jako płaszczyznę komentowania otaczającej mnie rzeczywistości, a także jako pewną formę eksperymentu, zabawy oraz pamiętnika. Można tutaj poczytać o tym co mnie interesuje, inspiruje i irytuje.
Zapraszam.
Zapuszczając się w pewne rejony Bydgoszczy mamy szansę zobaczyć jak pewne części miasta zamierają. Przy tym można poczuć klimat post-apokaliptycznych filmów... takich jak Mad Max. Tym razem trafiłem na budynki Zespołu Szkół Zawodowych Zachem, które są na terenie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Przeznaczenie tych budynków... z tego co wiem (oficjalnie) nieznane, ale przynajmniej mamy szansę otrzeć się o historię i zobaczyć szkołę widmo.
***
Akcent muzyczny... jak najbardziej post-apokaliptyczny, czyli Nothing Else Matters wykonany przez grupę Apocalyptica...
Muszę przyznać, że nasz rodzimy rynek muzyczny ma wiele nieodkrytych (przeze mnie) perełek, które na szczęście od czasu do czasu dają się zauważyć i nawet spodobać, a także zapaść w pamięci tak jak album Jacka Lachowicza zatytułowany "Pigs, Joys And Organs", wydany w październiku 2009 roku. Żałuję, że ten longplay nie wpadł w moje ręce wcześniej... Cztery lata poślizgu to lekka przesada. Nie ma co ważne jest, że ta muzyka wciąga i bawi... Jacek Lachowicz był mi znany wcześniej, bowiem już za czasów studenckich do moich uczy dotarły dźwięki grupy Ścianka. Poza tym był współtwórcą sukcesu grupy założonej przez Artura Rojka, znanej pod nazwą Lenny Valentino i jej kultowego albumu "Uwaga! Jedzie tramwaj" nagrodzonego Fryderykiem za najlepszą płytę alternatywną w 2001 roku. Dodam, że kolaborował z Tymonem Tymańskim przy ścieżce dźwiękowej do filmu "Wesele" Wojtka Smarzowskiego. Cokolwiek by nie powiedzieć ciekawy i pełen werwy człowiek.
Wracając do albumu to powiem, że jest chyba za on krótki, ponieważ nie trwa nawet czterdzieści minut. Ale z drugiej strony jest to zaleta, bowiem jego zawartość w pełni rekompensuje ten krótki czas. Tak więc szeroko pojętą alternatywa panuje na tym albumie, nie wspominając o elektronicznych bitach i nawet porywających gitarach, przy tym wszystkim są jeszcze ocierające się o muzykę pop piosenki i lekko ambientowe klimaty. Dla mnie doskonały album, jednym słowem jeden wielki alternatywny kombinat. Lachowicz bez wątpienia zrealizował swoje muzyczne inspiracje, które przebijają się w jego twórczości od wielu lat. Czuć brytyjskiego rocka zabarwionego avant-popową stylistyką, do tego hałaśliwa elektronika. Zaznaczę, że jest to płyta dosyć trudna do sklasyfikowania, ale z pewnością bawi i w pewnym sensie inspiruje, co zmusza do częstego powracania do tej muzyki...
Tydzień temu znalazłem się w Przyjezierzu, które powoli szykuje się do krótkiego lecz intensywnego sezonu...
***
Ostatnio obejrzałem (po raz kolejny) wszystkie części Batmana, oczywiście tego nowego z Christianem Balem, no i muszę przyznać, że na taką trylogię czekałem z dwadzieścia parę lat... jako nastolatek zawsze mówiłem, iż Batman jest lepszy od Supermena... wspomnienia swoją drogą a muzyka pozostaje nieśmiertelna, w szczególności w wykonaniu Hansa Zimmera, w jednym z moich ulubionych fragmentów trylogii o Batmanie...
Tolerancja poszła się bujać, tak jak zwykle w naszym kraju bywa. Pewne grupy społeczne pogubiły się i z dumą twierdzą, że są prawdziwymi Polakami. A tak właściwie mówiąc, powinni powiedzieć - Jesteśmy faszystami... Pytanie dlaczego? Odpowiem mało oryginalnie, ale dobitnie - Jesteśmy bezmyślnym narodem. Jako jednostki to jesteśmy nieźli, ale za to w kupie gorzej u nas z identyfikacją i tożsamością narodową.
Historia jest taka... 20 kwietnia w dzień urodzin Adolfa Hitlera, członkowie Narodowego Odrodzenia Polski organizują likwidację cygańskiego koczowiska we Wrocławiu. Tak, to nie jest 1939 rok, ale 2013 rok, niby nowoczesny i pełen futuryzmu... ale w pewnym sensie pełen fanatyzmu. Sprawa jest dosyć poważna, bowiem dotyczy ona nielegalnego osiedla, które od 15 lat zamieszkują Romowie. Sprawy socjalne w naszym kraju są tematem tabu. Nie ma co się oszukiwać, po prostu nie dorośliśmy, nie potrafimy przeprowadzić debaty na temat potrzeb mieszkańców tego kraju, zarówno takich jakie ma przeciętny Kowalski, jak i Rom koczujący niekoniecznie legalnie na przedmieściach Wrocławia...
źródło: wyborcza.pl
Wrocław, który został ogłoszony jako Europejska Stolica Kultury w 2016 roku, czyli za niespełna trzy lata, ma za zadanie zaprezentować życie kulturalne miasta, całego regionu i państwa. Z tego co ja teraz obserwuję to widzę, że Wrocław nie jest miastem wielokulturowym. Dlaczego? Jaskrawym przykładem są skrajne faszystowskie zagrywki ogłaszane na facebooku oraz twitterze w sprawie likwidacji cygańskiego koczowiska. To jest zły znak. Skrajne opinie, które wygłaszają prawicowe organizacje nie mają nic wspólnego z tożsamością narodową i polskością w jakiejkolwiek, wyobrażanej formie. Wartości na jakich proponują organizacje narodowe budować tożsamość przeciętnego Kowalskiego - Polaka są nietrafione... i bez sensu. Niestety ogólnopolskie media nie potrafią tego tematu podjąć, ponieważ Romowie nie mają swojego lobby, nikt ich nie wspiera i nie reprezentuje we władzach. Inne grupy społeczne nie mają z tym problemu... Kaczyński, Biedroń, Grodzka, Palikot, Macierewicz, kiwający się Kwaśniewski i inni stali się normą i reprezentują tych, którzy im bezgranicznie ufają...
Co do pytania - czy jesteśmy tolerancyjni? To odpowiem, że - nie jesteśmy... a szkoda.
źródło: wyborcza.pl
^^^
Tym razem w temacie Depeche Mode i dosyć sugestywny utwór Wrong...
Ostatnim czasem co wsiądę do samochodu i jak włączę radio to jestem miło zaskakiwany... bowiem, z głośników wydobywają się dźwięki pewnej amerykańskiej kapeli, która się zwie P.O.D., proszę mylić ze skrótem od Pracowniczych Ogródków Działkowych... Cokolwiek by nie powiedzieć to przy utworze Youth of the Nation (z 2009) to człowiek czuje się lepiej... młodziej? Pewnie, że tak.
P.O.D. to mocna muzyka, krytycy zaliczyli ten zespół do nu-metalu. Powiem tak, no jakoś tam się ociera o ten styl, choć niekoniecznie. Ale za to możemy zetknąć połączenie ciężkich brzmień z reggae, hip-hopem, hardcore, punk i latynoskiej muzyki. Taka mieszanka, jest wręcz wybuchowa. Sami wykonawcy starają się nie szufladkować swojej twórczości. Każdy longplay to eksperyment, pewne ogniwo w ich muzycznej ewolucji. Zespół powstał ponad dwadzieścia lat temu, w San Diego w stanie Kalifornia, z inicjatywy gitarzysty Marcosa Curiela i perkusisty Noaha Wuv Bernardo. Później dołączyli do nich wokalista i frontman grupy Sonny Sandoval i basista Traa Daniels. Pełna nazwa zespołu brzmi Payable on Death - w polskim wolnym tłumaczeniu oznacza opłacone śmiercią. Faktycznie jest to termin bankowy wiążący się z wypłacaniem pieniędzy po śmierci spadkobiercy, jednak członkowie grupy przyjęli inne znaczenie tego skrótu, mianowicie: dostajesz wypłatę po śmierci - idziesz do nieba. Symbolem pojawiającym się na ich płytach, plakatach, a nawet na ciele w postaci tatuażu jest znak Trójcy Świętej. Chłopaki nie ukrywają swojej wielkiej wiary, i przez to są też postrzegani jako zespół reprezentujący nurt chrześcijańskiego rocka...
Starałem się skupić na wczorajszym sporze skłóconej elity dziennikarskiej, jeśli tak jeszcze można ich nazwać, na temat dwóch filmów dotyczących katastrofy smoleńskiej. Doszedłem do wniosku, że ten spór bardziej dotyczy semantyki, niż faktów. Nic konkretnego nie powiedziano. Pozostało wrażenie, że film Anity Gargas jest zlepkiem obrazów, które nie korespondują ze słowami wypowiadających się tam osób. Film propagandowy przypominający Polską Kronikę Filmową z poprzedniej epoki, co innego człowiek widział, a co innego słyszał. Słowo niezależność, stało się pustym sloganem w ustach osób wierzących w rzekomy zamach na prezydenckiego tupolewa. Można jedynie zadać sobie proste pytanie, czy jeszcze istnieje jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek? Chyba, nie... Choć jedno jest pewne, dokumenty zrobione dla National Geographic oraz dla TVP (tak mi się wydaje, że i dla TV TRWAM) przez Anitę Gargas zostały wyprodukowany przez niezależne media... jednak bezczelnie zapytam się - tylko od czego niezależne???
Dobre pytanie zadał profesor Krzemiński - komu służy ciągłe podgrzewanie polskiego kotła? Nie da się ukryć, że PiS-owi, bo to dla tej partii katastrofa smoleńska jest paliwem, na którym chce powrócić do władzy. Niepokorni dziennikarze czyli Karnowski, Lisicki, Sakiewicz, a i oczywiście Wildstein z tego żyją, ponieważ spisek się świetnie sprzedaje w publikacjach. Nakłady gazet, tygodników sięgają wręcz 100.000 nakładów, niczym Trybuna Ludu. Chora atmosfera służy również Platformie Obywatelskiej, która z uporem maniaka straszy Prezesem Kaczyńskim i jego partią. Reszta się nie liczy, liczą się igrzyska...
Trzeba sobie zdać sprawę, że droga do stabilizacji to droga donikąd, ona w gruncie rzeczy jest pusta – mówi Jacek Walkiewicz... aby dowiedzieć się co autor miał na myśli to zapraszam na dwudziestominutowy wykład, który krąży na YouTube... i ma ponad 420.000 wyświetleń...
Staram się być na bieżąco z tak zwanym nurtem głównym, który nazywam głównem (taki mój neologizm) oraz innymi mniej lub bardziej ważnymi wydarzeniami pobocznymi. Te poboczne są ciekawsze... I tak oto ostatnim czasem hurtowo kupiłem kilka tygodników, by zbadać co tak właściwie dzieje się w tychże nurtach. Czytając ostatnie wydanie Przekroju moją uwagę przykuł pewien projekt książki – eseju wizualnego, zatytułowanego Bauman/Bałka. Redakcja Przekroju udostępniła na swoich łamach fragmenty publikacji, rozmowy dwóch ikonicznych postaci polskiej kultury i sztuki – artysty Mirosława Bałki (rocznik 1958) i socjologa Zygmunta Baumana (rocznik 1925). Jest to rozmowa, a może bardziej wymiana myśli i obrazów wokół motywów, z którymi jej bohaterowie pracują na co dzień. Każdy z nich oczywiście w swojej własnej dziedzinie i wybranymi przez siebie narzędziami. Dla mnie osobiście wręcz kosmiczny klimat. To nie pierwsze spotkanie Baumana i Bałki. Poprzednie projekty How It Is Londyn (2009) czy Fragment Warszawa/Berlin (2011) zaznaczyły rys współpracy pomiędzy nimi. Natomiast kolejne spotkanie nabrało niezwykle szczególnej formy.
Rozmowa ta wyrasta z odmiennych doświadczeń historycznych i szczególnej wrażliwości na dotknięcie rzeczywistości, z obcowania z materialnością świata, przechowywanymi przez nią śladami i resztkach tego, co byłe. Szczególnego sensu nabiera tutaj trudny proces dochodzenia do rozpoznania sensu własnej historyczności, myślenia i tworzenia wobec niej. Książka zaprasza czytelnika-odbiorcę do wkroczenia w bogaty świat obrazów i problemów związanych z tym, co dotyczy nas wszystkich, choć w różnym stopniu i na różny sposób; angażuje nie tylko w proces lektury, ale i wspólnego poznawania.
Niestety w sprzedaży ma być tylko 300 egzemplarzy tej książki. To w pewnym sensie smuci z uwagi na tak niski nakład, ale i motywuje do zdobycia tak unikalnego dzieła, które napędza do twórczego myślenia, jak i refleksji nad tym co otacza człowieka na co dzień. Słowa, przedmioty, gesty zabierają głębszego znaczenia i stają się ciekawsze.
Słowa Zygmunta Baumana w pewnym sensie urzekają... To, co mnie zaprawdę interesuje, to odpadki, które znajdę w tych sieciach, nie żadne piękne ryby czy skarby ale śmieci. Nad nimi potem ślęczę. Nad małymi, marnymi rzeczami.
Puentując zacytuję jeszcze słowa Baumana odnoszącego się do jednego z dzieł Bałki, który stary kosz na śmieci w pewnym sensie ożywił, zamieniając go w lampę. To, co można zmanipulować znaczeniami słów i (...) rzeczy, to stosunkowo nowy wynalazek. Kiedyś kosz na śmieci był koszem na śmieci. Kropka. Odkąd pojawił się Marcel Duchamp, nie jesteśmy już tych stałych tożsamości rzeczy wcale tak pewni. Rzecz, która wydaję się być ograniczona z natury swoją funkcjonalnością staje się czymś nowym. Jesteśmy świadkami spotkania wpół drogi ludzi z różnych pokoleń, o odmiennym spojrzeniu, ale zadziwiająco podobnie rozumiejących wpływ historii i doświadczeń życia jednego człowieka, na postrzeganie innych, ich uczuć, reakcji, ograniczeń i możliwości... Dzięki takiej wrażliwości świat staje ciekawszy, mniej skonsumowany, bardziej wartościowy...
###
Chwała redakcji Teraz Rocka za kwietniową wkładkę o grupie Talk Talk. Doskonała podróż w lata osiemdziesiąte. Dzięki temu bliżej odtwarzacza leży kilka płyt zapowiadających wiosnę... jakkolwiek mówiąc należy wspomnieć utwór It's My Life z 1984 roku.