Mój blog traktuję jako płaszczyznę komentowania otaczającej mnie rzeczywistości, a także jako pewną formę eksperymentu, zabawy oraz pamiętnika. Można tutaj poczytać o tym co mnie interesuje, inspiruje i irytuje.
Zapraszam.
Pewne sytuacje nas zaskakują... i nie ma jak siła wyrazu... jakkolwiek mówiąc humor i refleksja w jednym.
Zdjęcie to zrobiłem 19 kwietnia 2009 roku przechodząc ulicą Kościuszki w Strzelnie...
***
Kiedyś powiedziałem sobie, że już nigdy nie będę słuchał Budki Suflera. Zdanie to padło w momencie, kiedy usłyszałem jedne z ostatnich dokonań tej grupy... i rzekłem sobie o ja pier... tak nawet w Ciechocinku nie grają. Czasami jednak wracam do klasyki polskiego rocka i trudno ominąć piosenkę sprzed trzydziestu lat tego zespołu pt. Za ostatni grosz...
Od kilku lat na antenie radia Roxy FM pojawia się pewien polski zespół, który robi karierę poza granicami naszego kraju. Jest to grupa L.Stadt grająca rocka z elementami tak zwanego surf rocka, country oraz psychodelii. Zespół powstał w Łodzi w 2003 roku. Ciekawostką jeszcze jest to, że nazwa zespołu nawiązuje do okupacyjnej nazwy miasta Łódź - Litzmannstadt. Jakkolwiek mówiąc to chłopaki z L.Stadt na naszym rodzimym gruncie kojarzeni są z niszowymi zjawiskami ze świata muzyki, czyli offem, choć moim zdaniem nie powinni. Ale już tak jest, inaczej nie da rady. Pomimo tego grupa ta ma już ugruntowaną pozycję na rynku muzycznym, czego dobrym przykładem jest album wydany w 2010 roku zatytułowany EL.P, gdzie osobą odpowiedzialną za mix i mastering całości materiału był producent Mikael Count, który jest znany ze współpracy między innymi z grupą Radiohead. A to chyba coś znaczy...
Chłopaki odbiegają od komercyjnego szajsu i to należy zaliczyć na plus. Warto zaznaczyć, iż cechą charakterystyczną tego zespołu jest muzyka osadzona w amerykańskiej psychodelii i jej pochodnych, nie wspominając o country. Rok 2010 dla muzyków L.Stadt stał się kołem zamachowym ich kariery. Zostali zaproszeni na jeden z największych festiwali muzycznych w Stanach Zjednoczonych South by Southwest (SXSW) w Austin. Wyprawa za Ocean przekształciła się w regularną trasę koncertową po Teksasie i zaowocowała nagraniem wspomnianego albumu El.P. Jakkolwiek mówiąc kibicuję tej grupie i czekam na dalsze sukcesy. A tymczasem polecam kilka utworów...
Przemykając przez park zauważyłem pewnego mężczyznę siedzącego na ławce w dosyć dziwnej pozie... zastanawiał się on nad przyszłością... oto co udało mi się zarejestrować... ...Amerykanie wysłali na Marsa sondę Curiosity, której to zadaniem jest eksploracja tej planety... Co to może dać ludzkości w bliższej lub dalszej przyszłości? Hmmm. Kto wie, może znalezienie jakiegokolwiek życia na Marsie nie jest priorytetem. Prawdziwym celem tej marsjańskiej misji są surowce naturalne i pierwiastki chemiczne, które występują tam w nadmiarze, a brakują, czy też w ogóle nie ich na Ziemi... będzie co zbierać... zbierać...
Przyznajcie, że facet ma rację...
***
Ciągnąc temat marsjański to Kazik Staszewski w utworze z 2000 roku Mars napada opowiada o wyimaginowanym ataku Marsjan na Polskę...
Dziś ważny dzień, 92 lata temu odparliśmy czerwoną zarazę. Bitwa warszawska zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i przekreśliła plany rozprzestrzenienia się rewolucji bolszewickiej na Europę Zachodnią.
Brytyjski historyk John Frederick Charles Fuller napisał w książce po tytułem Bitwa pod Warszawą 1920 - Osłaniając centralną Europę od zarazy marksistowskiej, Bitwa Warszawska cofnęła wskazówki bolszewickiego zegara (...), zatamowała potencjalny wybuch niezadowolenia społecznego na Zachodzie, niwecząc prawie eksperyment bolszewików.
Ważny epizod bitwy warszawskiej, który przyczynił się do powstrzymania czerwonej zarazy, to zdobycie 15 sierpnia 1920 roku w Ciechanowie dwóch radiostacji, które służyły bolszewikom do łączności z dowództwem w Mińsku. Od września 1919 roku Polacy znali szyfr, jakim posługiwali się bolszewicy. Szyfry Armii Czerwonej złamał porucznik Jan Kowalewski. To spowodowało, że polski sztab znał wszystkie rozkazy Tuchaczewskiego dla bolszewickich armii, między innymi rozkaz dla 4 Armii, aby zawróciła na południowy wschód i uderzyła na armię generała Sikorskiego, walczącą niedaleko Nasielska. Przestrojono wtedy nadajnik warszawski na odpowiednią częstotliwość sowieckiej radiostacji i rozpoczęto zagłuszanie nadajników z Mińska. Druga z sowieckich radiostacji, którą dysponowała 4 Armia, nie była w stanie odebrać rozkazów Tuchaczewskiego. To spowodowało chaos w oddziałach Armii Czerwonej i przyczyniło się do wygrania bitwy warszawskiej. I takim sposobem opędziliśmy się od czerwonej zarazy. Niestety na krótko... bowiem 1 września 1939 roku napadli na nas naziści, a niespełna trzy tygodnie później ZSRR dokonało agresji na Polskę...
***
Na szczęście tamte czasy bezpowrotnie minęły. Echa tamtych dni przypomina jeszcze muzyka, w tym przypadku warto posłuchać kultowej kapeli De Press w utworze Myśmy rebelianci...
oraz polecam dosyć wymowny utwór Czerwona zaraza... i wiadomo o co chodzi...
*** Czerwona zaraza jest ostatnim wierszem Józefa Szczepańskiego, poety powstania warszawskiego. Wiersz ten Szczepański napisał 29 sierpnia 1944 roku w obliczu upadku Starego Miasta. Wyrażał gniew i zawód spowodowany bezczynnością Armii Czerwonej, która czekała na prawym brzegu Wisły na upadek powstania i wykrwawienie jego oddziałów... a oto tekst tego wiersza:
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
być nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać, na rodzinnym progu.
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
i jak bezsilnie zaciskamy ręce
pomocy prosząc, podstępny oprawco.
Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Legła twa armia zwycięska, czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i ścierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.
Niedawno przejrzałem zdjęcia sprzed kilku lat, jakie robiłem komórką. Zdjęcia były robione przypadkowo i nie są najlepszej jakości, ale podobają mi się. Otóż w Toruniu na Rynku Nowomiejskim jest pomnik upamiętniający film zrealizowany w 1964 roku przez Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego Prawo i pięść. Dzieło to powstało na podstawie powieści Józefa Hena Toast.
***
Akcja tego filmu dzieje się tuż po zakończeniu wojny w 1945 roku. Głównym bohaterem jest Andrzej Kenig, były więzień obozu koncentracyjnego, który zgłosił się na ochotnika do pracy jako pełnomocnik rządu. Dokooptowano go do grupy, mającej za zadanie zabezpieczyć mienie pobliskiego uzdrowiska i uruchomić sanatorium. Kenig uświadamia sobie, że jego koledzy to w rzeczywistości szabrownicy, którzy nie przebierają w środkach, by zdobyć fortunę…Co ciekawe, ze względu na charakterystyczny motyw samotnika walczącego z bandą rabusiów, film ten był często określany polskim westernem.
***
Dodam jeszcze, że sceny przedstawiające filmowe Siwowo nakręcono między innymi na toruńskim Rynku Nowomiejskim, gdzie w tle widać kościół św. Jakuba, kościół Trójcy Świętej oraz Gospodę pod Modrym Fartuchem oraz przy ulicy Ciasnej. Natomiast 31 sierpnia 2008 na Rynku Nowomiejskim odsłonięto pomnik upamiętniający to wydarzenie... a zdjęcia zrobiłem w kwietniu 2009 roku, jak wspomniałem jakością nie powalają ale co tam...
***
Muzycznym motywem przewodnim tego filmu była śpiewana przez Edmunda Fettinga piosenka Nim wstanie dzień ze słowami Agnieszki Osieckiej oraz muzyką niesamowitego Krzysztofa Komedy.
Wybraliśmy się na rejs po Brdzie Szlakiem Śluz dosyć wysłużonym zabytkowym stateczkiem m/s Bydgoszcz. Długa ale za to bardzo przyjemna wycieczka... a oto efekty tej podróży...
***
Dzisiaj klasyka rocka Rolling Stones w utworze (I Can't Get No) Satisfaction z 1965 roku. Nieśmiertelny riff gitarowy po tylu latach potrafi poderwać niejednego. Dodam jeszcze, że tekst tego utworu wyraża bunt młodych (jeszcze wtedy) Stonesów przeciwko konformizmowi, konsumpcjonizmowi i tzw. kulturze mieszczańskiej...