Jestem pod wielkim wrażeniem tego co dokonała nasza tenisistka Agnieszka Radwańska, pomimo przegranej z Sereną Williams, stała się dla mnie ikoną tego turnieju ponieważ udowodniła, że warto wspinać się szczyty kariery pomimo wielu wyrzeczeń i przeciwności losu. Nic od razu się nie udaje, trzeba ciężko pracować. Nie każdy może być drugą rakietą na świecie, Agnieszka jest i to cieszy.
Kariera sportowa ma też i te ciemne strony, ale warto również cieszyć się z sukcesu polskiej drużyny siatkarzy. Chłopaki rozgromili w ostatnich meczach swoich rywali i zostali mistrzami świata, a przy tym pokazali prawdziwego ducha sportu drużynowego. Mam nadzieję, że jest to przedsmak tego co będzie działo się na olimpiadzie w Londynie, nie wspominając o innych wydarzeniach sportowych w bliższej lub dalszej przyszłości. Apetyt się zaostrza...
Jakkolwiek mówiąc te sukcesy są wspaniałym remedium na dosyć słabe wyniki piłkarzy na EURO 2012. Nie należy tej drużyny przekreślać i puszczać z torbami, nie wspominając o przezywaniu niektórych zawodników od farbowanych lisów. Piłkarze mają potencjał... i wszyscy o tym wiedzą. Dobrze, że sukcesy Radwańskiej i siatkarzy nieco rozjaśniły poszarzałe twarze kibiców. Nasi sportowcy w symboliczny sposób udowodnili, że Ziemia nadal kręci się wokół Słońca… czyli sport nie ogranicza się do piłki nożnej. Choć ostatnio słyszałem w mediach i opiniach przypadkowo spotkanych ludzi, że nie ma czym się podniecać, kiedyś i tak komuś powinie się noga, a w efekcie przegra. Poraża mnie swoisty brak wiary w człowieka, nie powiem, że w sportowca – choć i on człowiek. Sianie defetyzmu to chyba polska norma... którą ciężko wyrugować.
Zastanawiające jest to, że Polacy zawsze muszą narzekać i sukcesy, nawet te drobne, sprowadzać do porażki. Radość z sukcesu jest traktowana jako coś nienormalnego, czy też wręcz niebezpiecznego. Na to wychodzi, że porażka jest tradycją. Czas to zmienić, doceńmy wysiłek sportowca i zmieńmy swoje nastawienie… czuję, że coś zmienia, oby na dobre. Pożyjemy, zobaczymy.
Na koniec zacytuję fragment z książki autorstwa Edwarda Redlińskiego zatytułowanej Szczurojorczycy (z 1997 roku), z którym można nawet się nie zgadzać, ale ile w tym (niewygodnej?) prawdy... proszę, oceńcie… Słowem wyjaśnienia Szczurojorczycy to grupa polskich emigrantów świętujących Wielkanoc w Nowym Jorku. Jedzą, piją, dyskutują, a Lojer (jeden z bohaterów) poucza rodaków, że jeśli chcą jakoś urządzić się w Ameryce czy gdziekolwiek w cywilizowanym świecie, muszą coś zrobić z polskim twarzami i nie tylko…
(…)Lojer nie zgadza się z Profesorem, że Amerykanie udają szczęśliwych. Oni nie udają szczęśliwych – oni są szczęśliwi. Dlaczego? Bo lubią to swoje szczęście i… nie chcą innego. A wy Polacy? Wy umiecie małpować czyjeś szczęście. Swoje szczęście wymyślili Szwajcarzy, Czesi, Finowie. Nawet – Rosjanie. A wy tylko modlicie się, skomlicie – i włóczycie się po świecie, strasząc swoimi smutnymi mordami! Te wasze obozy, cmentarze… Pomniki, rocznice! A wyburzyć! A porobić parkingi! A wymyślcie wreszcie swoje polskie niemałpowane szczęście!
Dla podniesienia na duchu proponuję posłuchać zespołu Proletaryat i ich przeboju sprzed wielu już lat Ziemi Sól...
Z brudnych dzielnic i zapadłych dziur
To ulica naszą matką złą
Sami w sobie mamy własny dom
Ref.: Hej my nie damy nigdy się
Hej nie złapiecie nas za łeb
Hej nie zniszczycie marzeń, nie
Hej chcemy żyć jak nam się chce
To my ziemi naszej sól
Mrowie jeżów i wytartych skór
To hołota mówią o nas tak
Kto z nas przegrał to pokaże czas
Ref.: Hej my nie damy nigdy się
Hej nie złapiecie nas za łeb
Hej nie zniszczycie marzeń, nie
Hej chcemy żyć jak nam się chce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz