piątek, 28 grudnia 2012

Na koniec roku… powstanie, które...

Koniec roku to czas podsumowań. Ludzie lubią popatrzeć z perspektywy czasu na wydarzenia, które wywarły na nich wrażenie i utkwiły w pamięci. Cokolwiek ważnego wydarzyło się w życiu każdego z nas w 2012 roku, jest namacalne i osobiste. Warte wspomnień. I tak chyba jest dobrze...
***
No dobra a teraz z grubej rury. Choć nie mam zamiaru bawić się w niewiadomo jakie bilansowanie mijającego roku, chcę zwrócić uwagę na to o czym zapominamy. Ostatnie lata w naszej zbiorowej świadomości zostały poświęcone tragediom narodowym, które swoim rozmachem po prostu przygnębiają. Zamiast o nich pamiętać, to rozpamiętujemy liczne hekatomby, jakby nic innego w życiu przeciętnego Polaka  teraz i w przeszłości nie wydarzyło się. A więc, doskonałym przykładem tego jest wczorajsza rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Media zlekceważyły tę rocznicę, pomimo faktu, iż jest, o czym pamiętać, nie mówiąc o tym, że jest, czym chwalić się i być w pewnym sensie dumnym. Okazuje się, że lepiej być durnym i tkwić w martyrologicznym bólu, niż być dumnym z faktu, iż udało się w patriotycznym zrywie odnieść sukces. Zwycięstwo, które oczywiście ma swoje ofiary, należy je z szacunkiem traktować. Niestety w tym przypadku, krew powstańców wielkopolskich nie wzbudza wielkiej ekscytacji. Media mniej lub bardziej zależne, a także władze państwowe, nie mówiąc o opozycji, nie zaakcentowały tak ważnego momentu w historii Polski. Można dojść do wniosku, że Polacy czerpią radość z bicia i upokorzenia, które (niby) mają podkreślać patriotyzm... na pewno nie mój.
***
Jedno jest pewne powstaniu wielkopolskiemu poświęca się coraz mniej uwagi. Wpisało się ono na trwale w historię Polski, ale w pewnym sensie daje się odczuć, iż dotyczy ono bardziej Wielkopolski. Ważne jednak są pewne akcenty, o których należy pamiętać. Warte podkreślenia jest to, że wczoraj w Bydgoszczy uczczono 94. rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego. Pomimo tego, że Bydgoszcz nie była miejscem walk powstańców wielkopolskich, ze względu na silny w tym mieście garnizon niemiecki, jednak ochotnicy, mieszkańcy miasta, uczestniczyli w walkach powstańczych w okolicznych miejscowościach. Tak oto w Bydgoszczy pamięć o powstaniu pielęgnowana jest bardzo szczególnie, bowiem znajduje się tutaj jedyny w Polsce Grób i Pomnik Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego, na skwerze przy ulicy Bernardyńskiej.


Pomnik ten powstał w miejscu Pruskiego Pomnika Poległych, był on w formie obelisku, a wzniesiony został ku czci poległych w wojnach toczonych przez Królestwo Prus. Po powrocie Bydgoszczy do Polski, nie został on wywieziony do Niemiec, jak to bywało w przypadku podobnych jemu pomników. Niemieccy radni protestowali wtedy przeciwko likwidacji tego obelisku, jednak w 1922 roku uprzątnięto resztki pomnika. Kilka lat później w jego miejscu bydgoszczanie ustawili Pomnik Nieznanego Powstańca Wielkopolskiego. Patrząc przez pryzmat ówczesnych wydarzeń to miejsce było bardzo szczególne, a zarazem symboliczne dla Polaków - mieszkańców Bydgoszczy i okolic, odzyskujących wtedy upragnioną niepodległość. 

***

Jest taki polski zespół, który po prostu powalił mnie na kolana... mowa o krakowskim Hipgnosis, niewiele o nim jeszcze wiem, ale przeczytałem ciekawy wywiad z członkami tej grupy w magazynie Lizard. Zmotywował mnie ten tekst do poszukiwań i nawet mam już ich album koncertowy z 2007 roku. Jakkolwiek mówiąc to zachęcam do odsłuchania przyjemnego utworu (oczywiście wieczorem) zatytułowanego Relusion z 2011 roku... miłe dla ucha progresywne granie.

  

sobota, 22 grudnia 2012

Music... Never Dies... Grzegorz Ciechowski

22 grudnia 2001 roku był dosyć smutnym dniem... tego dnia polska muzyka straciła jednego z najzdolniejszych twórców - Grzegorza Ciechowskiego. Cokolwiek by nie powiedzieć, to teraz możemy śmiało powiedzieć, że był człowiekiem wybitnym. Ciechowski był postacią niebanalna, wprowadzającą nowy smak, jeśli to tak można ująć, zarówno w aranżacje muzyczne, jak i warstwę tekstową. Bez wątpienia zmienił rodzimą scenę muzyczną. Z Republiką wykreował niepowtarzalny klimat, który po wielu latach, nadal ma w sobie wiele prowokującej zadziorności. Pomimo upływającego czasu, tekst i muzyka, wykonana zarówno przez Ciechowskiego, jak też jego grupę, nadal współgra ze sobą i potwierdza starą zasadę, im starsze wino, tym lepsze. Warto wracać do jego nagrań, bowiem dzięki metaforycznemu przedstawieniu ówczesnej rzeczywistości, nadal są one aktualne i uniwersalne... szkoda tylko, że brakuje kontynuatorów jego spuścizny...

***

...pierwszy utwór Ciechowskiego jaki usłyszałem w życiu to oczywiście Biała Flaga...


ale lubię wracać też do płyty Nowe Sytuacje z 1983 roku i piosenki Będzie Plan...

czwartek, 13 grudnia 2012

13 grudnia i Marszałek Kaczyński

Kiedyś były popularne komedie z serii „w krzywym zwierciadle”, które w karykaturalny, a i nawet absurdalny sposób przedstawiały życie pewnej amerykańskiej rodziny. I jak sobie przypomnę fragmenty tych filmów to mam skojarzenia z tragikomiczną postacią sceny politycznej naszego kraju, niejakim Jarosławem Kaczyńskim – Marszałkiem IV RP, o którym nie wspomniał Nostradamus, nie mówiąc już o Aztekach, Majach i tym podobnych.
***
No ale co zrobić, jak w życiu przeciętnego człowieka zdarzają się absurdy, a to jest on w niewłaściwym miejscu i czasie, co jakoś często nam się zdarza, albo jest we właściwym miejscu i czasie, tylko nie wie jak się zachować, też można to zaliczyć do często pojawiających się sytuacji. Z 13 grudnia 1981 roku niewiele mam wspólnego, nie byłem internowany, no tak miałem wtedy 5 lat, Jarosław Kaczyński też nie był internowany, bo pewnie nie wiedział, tak jak i ja wtedy, co to w ogóle jest internowanie. Teraz to na Wikipedii można znaleźć i nawet przeciętny gimnazjalista, czy słuchać Radia Maryja wie o co chodzi. Jakkolwiek mówiąc to w oczach Jarka mogę być czerwonym komunistycznym wywrotowcem, bowiem jako małe, ale w jakiś sposób świadome dziecko 13 grudnia wspomnianego roku doskonaląc umiejętności w obsłudze urządzeń elektrotechnicznych, takich jak radio i telewizor, przestawiłem częstotliwości radiowe i telewizyjne. Jednym słowem sabotażysta, w przewrotny sposób oczywiście (może nie dla wszystkich). W tym czasie Donald Tusk, jak stracił pracę, to podobno sprzedawał bułki… zomowcom.
***
Jednak choć przez chwilę będę poważny. Dlaczego? I to nie żart. Bo warto słuchać prezesa Kaczyńskiego, dzięki niemu i głupstwom, które wygaduje, łatwo sobie przypomnieć o realnych bohaterach, tych, którzy nie przespali najtrudniejszej godziny – tak pisał dzisiaj Tomasz Lis na swoim portalu natemat.pl. Słuchając Kaczyńskiego i jego wywodów, można mieć oczywiście pewne wątpliwości, czy o to co dziś się dzieje w Polsce ówcześni opozycjoniści walczyli. Jednak należy te wątpliwości odrzucić, ponieważ absurdalne wypowiedzi Prezesa Jarosława są tylko potwierdzeniem tego, jaka jest nasza demokracja i wolność słowa. Cokolwiek by nie powiedzieć, to przynajmniej jesteśmy świadkami tego, że nawet w demokratycznym kraju można iść na barykady… ale to chyba nie oznacza końca świata?



***
Dodam, że jestem (jeszcze) społecznie wrażliwy i wkurza mnie, że idee ruchu społecznego, jakim była Solidarność są przekuwane na chore ideologie propagowane przez niezrównoważonych emocjonalnie polityków. Ale to chyba jest zbyt poważne twierdzenie…

***

Idzie zima. Czy muzyką można się zarazić? Pewnie, że można. U mnie w domu dosyć często z głośników wydobywa się charakterystyczny głos Kasi Nosowskiej, która z grupą Hey popełniła kolejny album Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan… z tego longplaya polecam utwór Co tam?



a w Dubaju dumają…

Internet jeśli działa, to nie trzeba go naprawiać. Przecież jest to takie oczywiste, ale nie dla wszystkich. Rosja, Chiny i kraje arabskie chcą by krajowe rządy dostały większe uprawnienia w zakresie zarządzania siecią internetową, w tym nadzorowania publikowanych treści, a także ustalania tożsamości użytkowników. Rządy tych krajów są znane z cenzurowania sieci, jak i łamania praw człowieka. Na szczęście przedstawicie niektórych krajów na świecie nazwali te postulaty alarmującymi i naruszającymi wolność słowa. Dosyć eufemistyczne stwierdzenie, wiadomo dyplomacja posługuje się innym językiem, niż przeciętny mieszkaniec tej planety. Jesteśmy świadkami działań, które w pewnym sensie mogą ograniczyć wolność każdego człowieka żyjącego na tej planecie. Nie będę wnikać w treść zapisów, jakie są proponowane na trwającej jeszcze konferencji, w sprawie bezpieczeństwa sieci, w Dubaju z udziałem delegacji 193 państw, mających zdecydować o nowych regulacjach dotyczących funkcjonowania Internetu, ale warto zastanowić się nad tym jak ta sieć ma działać. Nic prostszego ta sieć ma działać sprawnie, ma być efektywna, jakże by nie inaczej. Sieć ma być bezpieczna, co nie znaczy, że dla bezpieczeństwa ma być cenzurowana. Jakkolwiek mówiąc czekam na efekty tego co w tym Dubaju wydumają…



***
Czy komuś nazwa Arcturus coś mówi? Jak nie to nic się nie stało. Chłopaki patetycznie grają… i powiem, że warto posłuchać tego norweskiego awangardowego zespołu metalowego.


niedziela, 9 grudnia 2012

i po przerwie...

...tak, zrobiłem sobie krótką przerwę, powiedzmy od tak zwanego blogowania, na czytanie, słuchanie i oglądanie. Z twórcy na (dłuższą) chwilę stałem się odbiorcą, nawet zadowolonym z przeżytych doznań estetycznych. W jednej z książek trafiłem na dosyć ciekawy tekst, a raczej zdanie, które nieco zburzyło moje podejście do pracy, tej tak zwanej etatowej, jak i ogólnie pojętej czynności polegającej (oczywiście) na wytwarzaniu czegoś, a raczej czegokolwiek. A oto ono - nigdy nie pracuj, zawsze improwizuj. W pierwszej chwili pomyślałem, że to dosyć idiotyczne i bezsensowne stwierdzenie. Przecież słowo improwizacja w naszym społeczeństwie nie ma zbyt pozytywnego zabarwienia. Jednak drążąc temat dalej i głębiej możemy dojść do wniosku, że improwizacja to jest przecież kreacja, ciągłe szukanie pomysłu na zrobienie czegoś co zadziała, choć nie zawsze, tak jak sobie życzymy lub wyobrażamy. Jednak potraktowanie improwizacji, jako części procesu tworzenia, pomaga nam łatwiej zrozumieć otaczający świat. Praca... a no tak, tu nie trzeba nad niczym się zastanawiać, trzeba do niej chodzić ;)

***

Zabawnie i refleksyjnie, czemu nie, a jeśli chodzi o muzykę to... Depeche Mode w perfekcyjnym utworze Never Let Me Down...