piątek, 29 sierpnia 2014

Szwedzi pod Bydgoszczą

Nazwa bydgoskiej dzielnicy Szwederowo pochodzi z czasów potopu szwedzkiego, nawiązuje również do legendy wydanej w 1935 roku przez Wincentego Sławińskiego w zbiorze Babia Wieś, z legend podmiejskich starej Bydgoszczy.

Widok szwedzkich oddziałów podziwiających staropolską Bydgoszcz ze wzgórz Szwederowa uwieczniona
przez Erika Dahlbergha na sztychu wykonanym na podstawie jego szkicu z 1657 r.

Gdy szwedzki potop zalał Polskę, mnożyły się wszędzie grabieże, choroby i nieszczęścia. Polacy mieli

już dość najeźdźcy, a widomym tego wyrazem był tężejący wszędzie opór. Na wzgórzach naprzeciw Wełnianego Rynku rozłożył się obozem oddział 200 rajtarów nieprzyjacielskich. Stała tam oberża braci Szwedami zwanych, którzy choć Polakami będąc, uchodzili dzięki swemu nazwisku za kamratów żołnierzy szwedzkich. Ci właśnie bracia pewnego dnia rajtarów spiwszy rozbroili wraz z mieszczanami całą kohortę. Wszystkich Szwedów powsadzano na furmanki i trasą nad Bałtyk wyekspediowano. Miejsce to nazwano Szwederowem.

^^^

Warto wspomnieć o autorze sztychu Eriku Jönsonie Dahlberghu, który urodził się w październiku 1625 roku w Sztokholmie. Studiował w Rzymie rysunek i tamtejsze zabytki. Był znaną postacią w swoim kraju. Latem 1656 otrzymał wezwanie od króla Karola X Gustawa by jak najszybciej stawił się w Polsce przed jego obliczem. Dzięki tej historii można podziwiać jego dzieła, na których są uwiecznione nieistniejące już zamki, mury obronne, kościoły, świeckie budowle i mosty. Narysowane z ogromną dokładnością są dokumentami opowiadającymi jak polskie miejscowości niegdyś naprawdę wyglądały. Dahlbergh sporządzał również plany miast i zamków. Spod jego ręki wyszedł najstarszy zachowany plan Brodnicy czy zamku Krzysztopór. Szwed rysował też ważne wydarzenia, których był świadkiem. Co ciekawe panorama historycznej Warszawy Dahlbergha służyła polskim architektom i historykom sztuki po drugiej wojnie światowej gdy przystępowano do odbudowy miasta. Przy jej pomocy odtwarzano dawny wygląd poszczególnych warszawskich budowli. Na rysunku Dahlbergha utrwalony został precyzyjnie wygląd Zamku Królewskiego razem z nie istniejącymi już ogrodami i pałacem księcia Karola Ferdynanda Wazy.

Źródło: Michał Haykowski Polonia (4/1997).

^^^
Z mroków hałaśliwego jazgotu wróćmy do klasyki... też hałaśliwej. The Beatles i nieśmiertelny A Day in the Life, finalny utwór albumu Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band z 1967 roku.



Co ciekawe koniec utworu to 18 taktów narastającego finału czterdziestoosobowej orkiestry, w której każdy z muzyków sesyjnych mógł grać, co chce i jak chce od dźwięków najcichszych do najgłośniejszych, zakończonych finałowym akordem fortepianu, którego dźwięk wybrzmiewa przez 42 sekundy. Kilkusekundowe piski, to dźwięk 15 000 Hz, który docelowo miał drażnić psy osób słuchających płytę oraz (zapętlone rowkiem na winylowej płycie) nonsensowne okrzyki Beatlesów (w wersji CD, ze względu na ograniczenia techniczne, trwają one kilka sekund).
Tekst napisał Lennon w oparciu o dwa artykuły z gazety Daily Mail z 17 stycznia 1967 r. Pierwszy z nich opisywał śmierć spadkobiercy fortuny Guinnessa, Tary Browne’a, który zginął w wypadku samochodowym 18. grudnia 1966 r. w Redcliffe Gardens. Drugi dotyczył fatalnego stanu dróg w Blackburn, w hrabstwie Lancashire (4.000 dziur w Blackburn, Lancashire).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz